sobota, 31 marca 2012

Uscrapowani

Uwaga! Uwaga! Pojawiła się szansa na wspólne scrapowanie. Zajrzyjcie koniecznie tu po więcej szczegółów.
Już się zgłosiłam do grupy poznańskiej, podajcie wiadomość dalej. Przed nami pojawiła się okazja na twórcze spotkania.
***
Pogoda nas nie rozpieszcza, dzisiaj słońce pojawiało się na zmianę ze śniegiem z deszczem. Oszaleć można. Na szczęście zaplanowane spotkanie z przyszywaną ciocią (hihi) i jej córcią doszło do skutku. Było sympatycznie, a Jasiu dostał książeczkę, którą już w domku uważnie przestudiował. Ach..
Wraz z nastaniem wiosny ożywia się życie towarzyskie, choć jak się okazuje nie wiele ma to wspólnego ze słońcem, ciepłem...
***
Widziałam ostatnio film Mamut Lukasa Moodyssna, który gdzieś tam we mnie ciągle "siedzi". 
Podaję opis za Filmweb. "Młody projektant gier Tom (Gael Garcia Bernal), leci do Bangkoku, by sfinalizować lukratywny kontrakt. Zostawiony sam sobie przez współpracownika, snuje się bez celu po pustych, hotelowych wnętrzach. Jego młoda żona Allison (Michelle Williams) pracuje jako lekarka. Poświęcając się ratowaniu ludzkiego życia, zaniedbuje córkę Jackie (Sophie Nyweide). Dziewczynka spędza większość czasów z filipińską nianią Glorią (Marife Necesito). Kobieta tęskni do swoich dzieci, które zostały na Filipinach. Te zaś, wędrując po rodzinnej wiosce, wpadają w coraz większe tarapaty. Wszyscy są nieszczęśliwi, wszyscy z czasem odwracają wektory uczuć: Allison desperacko walczy o życie dźgniętego nożem chłopca, Gloria przelewa całą miłość na Jackie, Toma pociąga egzotyczny świat kryjący się za fasadą turystycznej mekki".
Film jest dobrze nakręcony, muzyka świetnie oddaje nastrój bohaterów. Tylko wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia dziećmi, biedą i wykorzystywaniem, ich bezbronnością i naiwnością, ja wymiękam. Obrazy z tego filmu ciągle mi towarzyszą, chociaż nie ma tu scen drastycznych. Chodzi mi raczej o natężenie emocji... Matka musi zostawić dwójkę małych chłopców, żeby zarobić dla nich na wydawałoby się na podstawowe rzeczy (dach nad głową, lekarz), inna zaniedbuje córkę, aby ratować życie innych dzieci...Niełatwe wybory, wieczne rozterki i tęsknota. A mężczyźni? Albo ich nie ma, albo żyją jak barwne ptaki. Potrzebna jest tragedia, aby bohaterowie zrozumieli co jest dla nich najważniejsze. Rodzina. Film nie odkrywa żadnej prawdy, powiedziałabym, że morał jest bardzo oczywisty. 
Polecam film, chociaż uprzedzam co wrażliwszych, że nie jest lekki i przyjemny.
***
Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli:)

czwartek, 29 marca 2012

Kasa jako prezent

Przychodzi taki moment w życiu każdego dziecka, gdy bardziej się cieszy jak dostanie pieniądze, niż prezent. Trudno mi ocenić kiedy pojawia się ten czas, aczkolwiek do końca życia zapamiętam chwilę, gdy wręczyłam chrześniakowi i jego siostrze po papierowym pieniążku tak bez okazji, na "czekoladę". Wybuch radości zaskoczył mnie totalnie, a odpowiedzi na co zamierzają wydać kaskę jeszcze bardziej. Asia postanowiła kupić gazetki z jakimiś gadżetami (usłyszałam coś o Hannah Montana), a Wiktor (lat 6) z poważną miną zakomunikował, że zbiera na dom!!!
Skoro dzieci wolą pieniądze, co może pozwoli im nauczyć się zarządzania bądź co bądź, własnym budżetem, postanowiłam w ramach "zająca" podarować im kartki - portfele, z wkładką rzecz jasna. W zeszłym roku zrobiłam jeden dla Kacpra:
Wczoraj usiadłam i przygotowałam dwa portfele: dla Asi i Wiktora.






Według mnie, portfele to świetny sposób, aby wręczyć dziecku gotówkę, bo co? W kopercie?
Co myślicie o dawaniu kasy na prezent? Kiedy waszym zdaniem jest na to dobry moment?
***
Przyjemności...

Krótko...

Dostałam ostatnio zamówienie na karteczkę z okazji chrztu świętego. Dla chłopca.

Wyszła tak bardzo prosta, dwukolorowa. Trochę brokatu, tasiemki i kwiatek. Wszystko.
***
Udanego dnia!

środa, 28 marca 2012

Sprzęty domowe a dziecko. Lodówka

dziecko i lodówka
     Chłodziarka – urządzenie (maszyna cieplna), którego zadaniem jest obniżenie temperatury środowiska chłodzonego, kosztem doprowadzonej energii (Wikipedia).
Bla, bla, bla... Oczywiście, że chodzi o domową lodówkę.

wtorek, 27 marca 2012

Uscrapowani!

Pojawiła się nowa inicjatywa Uscrapowani, której pomysłodawczynią jest Ladybug.
"Główne założenie jest takie by spotykać się u siebie wymiennie i wspólnie scrapować. To wszystko umili nam nasz główny sponsor, który objął patronat nad całym projektem- sklep CRAFTFUN!!
Na chwilę obecną trwają rozmowy z innymi sklepami, które mogłyby wziąć udział w projekcie i wesprzeć nasze spotkania możliwością pracy na ich fantastycznych produktach lub też ich zdobycia!"
Zajrzyjcie tu, poczytajcie i zapisujcie się! :)

Co mnie inspiruje?

Dziecko i jego świat bardzo mnie fascynuje, ale i inspiruje. Dostałam ostatnio zamówienie na kartkę z okazji pierwszych urodzin Alexa. Rozejrzałam się po pokoju Jasia w poszukiwaniu pomysłu i oto co zwróciło moją uwagę:
Stara, wiecznie ośliniona ciuchcia. Każdego dnia Jaś się nią bawi, na stoliku, na kanapie, na podłodze. Totalny numer jeden jeśli chodzi o pojazdy.
Patrząc na ciuchcię synka pomyślałam, że może i Alex lubi tego typu zabawki? Usiadłam, narysowałam szablon, wycięłam, dodałam trochę papieru i pianki 3D, cyferkę, ćwieki i gotowe!
A tak wygląda karteczka po rozłożeniu:
Co sądzicie o tego typu kartkach? Może lepsze są w tradycyjnym kształcie?
***
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, szczególnie pod ostatnim postem. Normalnie urosłam od pochwał, ale też usiadłam do maszyny i uszyłam kolejną eko torbę, tylko już w innej formie. Pokażę innym razem...
Udanego dnia!

poniedziałek, 26 marca 2012

Jak uszyć torbę na zakupy?


Wiosna chyba już na dobre zagościła w Poznaniu, słoneczko świeci, więc jest bardzo przyjemnie. Wszyscy dookoła jacyś tacy bardziej uśmiechnięci. Poranny spacer z Jasiem już za nami, a ja koniecznie MUSZĘ się pochwalić nad czym pracowałam wczoraj.

niedziela, 25 marca 2012

Polecam!

Po raz pierwszy sięgnęłam po książkę Carlosa Ruiza Zafona i jestem przekonana, że nie ostatni. Światła września to pozycja skierowana dla młodzieży, ale według mnie jest to powieść uniwersalna.
Simone Sauvelle wraz z dziećmi: Irène i Dorianem, po śmierci męża, zatopiona w długach, przeprowadza się na Wybrzeżach Normandii, gdzie podejmuje pracę ochmistrzyni u ekscentrycznego wynalazcy i twórcy zabawek – Lazarusa. Akcja toczy się w 1936 roku, krótko przed wybuchem II Wojny Światowej. Sielskie lato zostaje zakłócone przez tajemniczą śmierć mieszkanki posiadłości.
Zafon wprowadza czytelnika w bajkowy świat, pełen ożywających maszyn, pełzających po ścianach cieni. Początkowy spokój przeradza się w atmosferę grozy, napięcie jest stopniowane z aptekarską wręcz precyzją,  by w końcu wybuchnąć i przerazić. Nie ma tu makabry, tylko raczej "granie" na emocjach.
Muszę się przyznać, że dawno żadna powieść tak mnie nie zaintrygowała. Styl pisania Pana Zafona powoduje, że czytelnik bez trudu przenosi się w tamten czas i miejsce. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, przedstawieni, tak, że z łatwością rozumiemy ich tok myślenia. Książka doskonale pobudza wyobraźnię, przenosi w świat odrealniony, ale równocześnie rzeczywisty.
Światła września to książka z morałem, świat nigdy nie jest takim, jakim nam się wydaje, że jest. "Nie we wszystko, co widzisz, powinieneś wierzyć. Obraz rzeczywistości, jaki podsuwają nam nasze oczy, jest tylko iluzją, efektem optycznym."
Gorąco polecam tę książkę nie tylko młodym ludziom, ale przede wszystkim dorosłym, którzy zrelaksują się przenosząc się w niesamowity świat wykreowany przez Carlosa Ruiza Zafona. Pochłonęłam ją w dwa wieczory...
Polecam!!!

sobota, 24 marca 2012

Miłosne gierki

To tytuł filmu, który ostatnio obejrzałam. Nie jest pierwszej świeżości, bo z 2008 roku, ale skoro gra w nim George Clooney to MUSIAŁAM go zobaczyć.

     Akcja rozgrywa się w latach 30-tych XX wieku w Stanach Zjednoczonych w środowisku futbolu. Dwóch przystojniaków walczy o względy uroczej Renee Zellweger, która gra przebiegłą reporterkę.
     Film ładnie nakręcony, przyjemnie się patrzy na scenografię tamtego czasu, tylko to niestety za mało, aby uznać go za udany. Muszę również przyznać z bólem, że nawet talent (urok) Georga Clooneya nie sprawił, żebym przestała ziewać. Zaczęłam oglądać wieczorem, w trakcie wykąpałam się, zjadłam kolację, potem próbowałam ponownie się skupić, ale dopiero skończyłam seans następnego dnia. Cóż, tak czasami bywa...
Film nudny jak przysłowiowe flaki z olejem, przestrzegam wszystkich. Miłosne gierki polecam jedynie zagorzałym fankom Georga, ewentualnie tym, którzy mają problem z zasypianiem.
***
Dzisiaj w Poznaniu jest tak śliczna pogoda, że warto pójść na długi spacer, niż oglądać filmy.
Pozdrawiam ciepło:)

czwartek, 22 marca 2012

Mamy wiosnę!

Hurra! Od wczoraj wiosna kalendarzowa, a dziś od rana cieplutko i słoneczko ładnie grzeje! Od razu zrobiło się przyjemniej.

środa, 21 marca 2012

Sprzęty domowe a dziecko. Telewizor

Mina dziecka oglądającego bajkę - bezcenna.

Czas na kolejny odcinek cyklu sprzęty domowe a dziecko. :)


Telewizor, odbiornik telewizyjny (skrót TV – ang. television) – urządzenie przeznaczone do zdalnego odbioru ruchomego obrazu. Ruchomy obraz nadawany przez telewizję składa się z wyświetlanych jeden po drugim nieruchomych obrazów, z częstotliwością 25 lub 30 obrazów na sekundę. Pojedynczy obraz (nazywany też "klatką") podzielony jest z kolei na kilkaset linii. Typowe wartości to 625 lub 525 linii (Wikipedia).

niedziela, 18 marca 2012

Zaraza Cooka

Zaraza Robina Cooka, to nie jest pierwszy thriller medyczny tego autora, który przeczytałam.

Historia jest dobrze opowiedziana, chociaż dopiero od połowy szczerze mnie zainteresowała, nie za wiele tu akcji. Mamy tu zarazki, bakterie, widmo epidemii. Akcja rozgrywa się w Nowym Jorku, chociaż głównie w kostnicy, jakimś laboratorium, albo oddziale szpitalnym. Najważniejsza jest intryga, no i główny bohater Jack Stapleton, który od początku wzbudza sympatię. Samo zakończenie zaskakujące.
Obawiam się, że po przeczytaniu kilku pozycji Cooka, można mieć problem z ich rozróżnieniem. Zaraza to pozycja obowiązkowa dla fanów gatunku.
***
Weekend spędzam rodzinnie. W sobotę pogoda była cudna. Pierwszy raz w tym roku zdrzemnęłam się pod chmurką, a dzisiaj rozpoczęłam nieśmiało sezon rowerowy. Hurra!
Mam nadzieję, że Wy też miło spędziliście czas!
Pozdrawiam serdecznie!

piątek, 16 marca 2012

Ale jaja!

Wpadam dzisiaj na krótko pokazać kolejne karteczki wielkanocne.

czwartek, 15 marca 2012

Jak wychować potwora

To tytuł artykułu, na który trafiłam ostatnio. Jest to zapis rozmowy z psychologiem i mediatorem rodzinnym. Wybrałam kilka fajnych zdań:

"Dziecko, aby się czuło bezpieczne, musi być przede wszystkim kochane przez swoich rodziców. Kochane i akceptowane. Ale to nie znaczy, że jeżeli ja kocham swoje dziecko, to mu pozwalam na wszystko.
Częstym błędem rodziców jest to, że myślą, iż dziecko wie, że jest kochane z racji tego, że oni się o nie troszczą i że mówić mu tego nie trzeba.
Lepiej komunikować dziecku swoją miłość, jak w amerykańskich filmach, nawet z przesadzoną, ale szczerą słodyczą niż wcale. Nie myślmy, że skoro mama robi obiad, to znaczy że kocha. Dziecko musi wiedzieć i słyszeć, że ma rodziców, którzy je kochają.
Dzieci, aby móc się rozwijać, powinny być często dotykane przez rodziców. W czasie oglądania bajki, czytania książki lepiej być z dzieckiem w bliskim kontakcie, przytulić je i pogłaskać po główce, niż czytać mu gdzieś zza stołu, osobno.
My mamy nauczyć dziecko kontrolować swoje emocje, czyli nauczyć je, aby w akceptowalny przez rodzinę i społecznie sposób je wyrażało. Że może mu się coś nie podobać, ale można to wyrazić w różny sposób".

Tytuł może trochę złowieszczy, ale sama rozmowa pokazuje, jak niewiele trzeba, aby żyło się lepiej w rodzinie. Pewne stwierdzenia trącą banałem, takie slogany reklamowe, ale nie można odmówić im tego, że są prawdziwe. Wszystkim zainteresowanych wywiadem odsyłam tu.
***
Weekend coraz bliżej, pogodę zapowiadają piękną. Macie już jakieś plany?
Pozdrawiam ciepło:)

środa, 14 marca 2012

Gdzie ta wiosna?

Gdzie to słońce?!?! Niby jest cieplej, bo 8-9stopni, ale wiatr powoduje, że czuje się jesień, a nie wiosnę. Na pocieszenie robię kartki wielkanocne, najbardziej kolorowe, jakie mogłabym wymyślić.

wtorek, 13 marca 2012

Sprzęty domowe a dziecko. Okap kuchenny

Czas na kolejny odcinek cyklu sprzęty domowe a dziecko. :)

     Okap kuchenny to urządzenie, które zawiera wentylator i wisi nad kuchenką. Usuwa z powietrza dym i zapachy.
     Pierwsze spotkanie Jasia z okapem miało miejsce w pierwszych tygodniach życia. Spełniał on podobną rolę jak suszarka do włosów (pisałam tu). Szum uspokajał płaczącego maluszka, koił i często usypiał. Kolki minęły, a okap ponownie zaczął pełnić swoją podstawową funkcję. Aż do dzisiaj...
     Jaś od rana był jakiś taki "niewyraźny", marudził, ciągle chciał się przytulać do mnie, albo chociaż trzymać za rękę. Po porannym spacerze, po zabawie, ok. 11:30 dostał standardowo kaszkę, ale nie zasnął. Jak nie to nie, wypiłam kawkę, pobawiłam się z nim jeszcze trochę, aż w końcu postanowiłam zrobić obiad. Z wiszącym u nogi dzieckiem to dość trudne, więc włożyłam go do fotelika. Kroiłam, siekałam, no i standardowo zabawiałam go rozmową. Zaczęłam podsmażać cebulkę, więc uruchomiłam okap. No i tak trochę tyłem do niego, kursowałam między blatem a kuchenką, gadając co właśnie robię. W pewnym momencie spojrzałam na niego, a on co? Głowa kiwała mu się lekko w górę i dół, oczka przymknięte, a w buzi kawałek chlebka, który dałam mu do żucia...Wyglądał słodko. To właśnie szum okapu podziałał usypiająco! Odłożyłam maluszka do łóżeczka, dokończyłam obiad, a nawet znalazłam trochę czasu, aby usiąść do komputera! Dzięki Ci, okapie kuchenny!
A co robiłam na obiad? Zraziki z pieczarkami, serem, do tego ziemniaczki i kalafiorek z wody. :)
Mniam...
***
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim postem. Cieszę się, że podobają  Wam się zmiany.
Pozdrawiam ciepło!


poniedziałek, 12 marca 2012

Kilka słów o zmianach

     Wiosna zbliża się coraz większymi krokami. Czuję nieodpartą potrzebę robienia porządków: mycia, przestawiania, przemeblowania, wprowadzania nowych kolorów! Dotyczy to mieszkania, ale także mojej garderoby.
     Zmiany nie ominęły bloga. Od chwili, gdy zaczęłam pisać, sporo się zmieniło. Ja się zmieniłam, zmieniła się także moja sytuacja życiowa. Pojawienie się dziecka na świecie wywróciło do góry nogami moje życie, wniosło tyle nowości, jak chyba nigdy wcześniej.
     Zaczęłam pisać, gdy byłam w ciąży. To był właściwie przypadek, taki eksperyment. Długo zastanawiałam się, dlaczego się udało? Co sprawiło, że każdego dnia zastanawiam się, co mogę opisać, jak zrobić to lepiej, czy "to" kogoś zainteresuje? Nie oszukujmy się, pisząc publicznie liczymy na to, że ktoś to w jakimś sensie doceni.
Blog to moja przestrzeń na pokazanie kim jestem, co mnie interesuje, bawi, smuci, czy zastanawia. Dzielę się tym, co ugotuję, upiekę, czy "stworzę". Może, gdybym miała całe zastępy przyjaciółek, tu, na miejscu, blisko, może nie czułabym potrzeby pisania?
     Tym, co na pewno mnie przekonało do pisania, tworzenia, to sympatia i życzliwość innych blogujących. Dzięki ich radom, pozytywnej energii, a także inspiracji, piszę teraz do Was, moi czytelnicy.
     Zmieniły się kolory na blogu, ale zmodyfikowałam też układ. Lewa strona przeznaczona jest generalnie na scrapbooking. Pojawiła się również możliwość zakupienia moich wybranych kartek. Jest to odpowiedź na powtarzające się pytania, gdzie sprzedaję i za ile? Właściwie to kartki robię dla siebie, na wyzwania i faktycznie czasami nie mam co z nimi zrobić. A tak? Może uzbieram na kolejne "przydasie"?
     Dodałam także spis książek, które opisałam, aby łatwiej można było je odnaleźć. W podobnej konwencji wcześniej zebrałam filmy i przepisy kulinarne.
     Mam nadzieję, że nowości ułatwią nawigację po blogu, a wszystkie zmiany sprawią, że będzie Wam się przyjemniej czytało i oglądało. Czego Wam i sobie życzę!
     Dziękuję wszystkim, którzy dotarli do końca tego wpisu, dziękuję wszystkim odwiedzającym i wszystkim komentującym.
     Piszcie, czy podoba Wam się mój blog po zmianie, może powinnam coś zmienić/dodać?
Pozdrawiam wiosennie!!! 

Mniam...

Muszę się pochwalić, że w końcu udało mi się upiec placek, który zjedliśmy w całości!!! Przepis znalazłam na jakimś blogu, ale był raczej inspiracją, pozmieniałam, zamieszałam. Wyszedł pyszny, polecam!

PLEŚNIACZEK

Składniki:

300 g mąki pszennej
3/4 kostki margaryny Kasia
3 jajka
1/2 szkl. cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki kakao
duży słoik dżemu porzeczkowego (może być jakiś inny, np. wiśniowy)


Wykonanie:
Z mąki, margaryny, żółtek, 2 łyżek cukru i proszku do pieczenia zagniotłam ciasto. Podzieliłam na 3 części: jedną większa i dwie mniejsze. Do tej mniejszej części ciasta dodałam kakao, a potem wszystkie pozawijałam w folię spożywczą i wstawiłam do lodówki na 30 minut. Foremkę (użyłam okrągłej, jak do tortów) wyłożyłam papierem do pieczenia i na dno pokruszyłam większą część jasnego ciasta. Na to dałam dżem, a na to ciasto kakaowe. 
Białka ubiłam w tzw. międzyczasie z pozostałym cukrem na sztywną pianę i wyłożyłam na ciemne ciasto. Na wierzch pokruszyłam mniejszą część jasnego ciasta. 
Wstawiłam do piekarnika z termoobiegiem nagrzanego do temperatury 180 st. C i piekłam ok. 45 minut.

MNIAM, MNIAM!!!
***
Życzę Wszystkim udanego poniedziałku:)
Będzie coraz cieplej, aż w weekend temperatury mają sięgnąć 20 stopni!!! Uwierzycie?

niedziela, 11 marca 2012

Fajny film widziałam

To tylko seks z Justinem Timberlakem i Milą Kunis. Bohaterów najpierw połączą sprawy zawodowe, potem się zaprzyjaźnią, a na koniec odkryją, że się kochają. Nie liczy się tu nawet historia, bo jest prosta i przewidywalna, ale sposób w jaki jest opowiedziana. 

Wiele scen jest odrobinę przesłodzonych, przerysowanych, ale taką konwencję reżyser wybrał. Sceny seksu zrobione ze smakiem, ale nie ma pornografii. Odniosłam wrażenie, że seks to pretekst, żeby powiedzieć coś więcej o związkach. Wielkiej prawdy nie odkryto, ale ogląda się przyjemnie. 
Aktorzy śliczni, dialogi iskrzą humorem, pięknie sfotografowany Nowy Jork i Los Angeles. Tak, dla tych widoków warto poświęcić trochę czasu. 
Film wykonany jest solidnie i sprawdza się jako współczesna komedia romantyczna. Można się pośmiać, pooglądać młodych, przebojowych, zdolnych w pięknej scenerii. Czegóż chcieć więcej w zimowo-wiosenny wieczór? Chyba tylko szklaneczki czegoś mocniejszego w towarzystwie własnego Justina...
***
Wena wróciła, powstają kolejne kartki wielkanocne. Dziękuję za odwiedziny.
Udanej niedzieli.

sobota, 10 marca 2012

Tarantula

Skończyłam czytać książkę "Tarantula"(Thierry Jonquet), na podstawie której Pedro Almodovar nakręcił film z Antonio Banderasem w roli głównej.
Klimat jest w książce Jonqueta czymś najbardziej niesamowitym. Tę historię warto przeczytać właśnie po to, by poczuć tę niepokojącą, psychodeliczną atmosferę. W tej historii trochę jest za dużo zbiegów okoliczności, ale fabuła wciąga. Chce się czytać i czytać, a ponieważ objętościowo jest niewielka, to żal, że tak szybko się kończy. Właściwie ciężko mi napisać coś więcej, bo nie chcę zdradzić fabuły. Trzeba się nastawić na temat seksu i tożsamości płciowej. Myślę, że książka mogła szokować w chwili wydania (1984), ale teraz to już nie koniecznie.
Teraz muszę zobaczyć film! Koniecznie!
***
Wieczorami robię kartki wielkanocne, ale już jakoś brak mi weny. Dzisiaj już mi się nie wszystko podoba z wczoraj, muszę przerobić/dorobić/wyrzucić...
Też tak czasami macie?
Pozdrawiam serdecznie!!!

piątek, 9 marca 2012

Przeczytałam

Oprah. Postać, którą zna każdy Amerykanin. Odmieniła oblicze telewizji, została najbogatszą czarnoskórą kobietą w USA. 

Autorka biografii Kitty Kelley dotarła chyba do wszystkich możliwych źródeł, aby jak najdokładniej opisać i przybliżyć tę kobietę czytelnikom.
Czytanie to poznawanie ludzi, a Oprah wydała mi się fascynująca. Właściwie to nie widziałam żadnego odcinka jej programu, tylko fragmenty, np. Tom Cruise skakał na kanapie obwieszając światu, że kocha Katie Holmes. Zastanawiałam się, jak ona to robi, że ludzie do niej przychodzą i tak się zachowują?! Albo wiadomość, że rozdała wszystkim na widowni samochody?! 
Z książki wyłania się obraz kobiety biednej, poniżanej, wykorzystywanej seksualnie w dzieciństwie, opuszczonej przez matkę,nie znającej prawdziwego ojca, która poprzez ciężką pracę zrobiła gigantyczną karierę. "Tym, czego wielu ludzi nie dostrzegało w jej wersji kariery"od pucybuta do milionera", była ogromna ambicja stanowiąca jej siłę napędową. Jej pęd do sukcesu był wręcz niezaspokojony". Gnała do celu po przysłowiowych trupach. Wykorzystywała ludzi, a gdy tylko coś nie szło po jej myśli, pozbywała się ich. Kontrolowała wszystko i wszystkich (właściwie to ciągle tak jest!). Okazuje się, że jej wizerunek miłej, współczującej, uśmiechniętej i życzliwej, był tylko na potrzeby programu. 
"Zdominowała swój czas, niespodziewanie i w nietypowy sposób osiągając wysoką pozycję, stała się ikoną, zwłaszcza w oczach kobiet".
Biografia nie pomija także pozytywnych aspektów jej życia, tego, że przeznaczała duże, naprawdę duże pieniądze dla potrzebujących. Pomogła wielu robiąc to na swój sposób, często krytykowany. Czytając tę książkę czułam jednak niechęć do Oprah Winfrey. Owszem, doceniam jej wysiłek, żeby "dojść do czegoś", ale nie podoba mi się sposób w jaki to osiągnęła. Wydaje się dwulicową zołzą (chciałam napisać inne, niecenzuralne słowo, ale odpuściłam). 
Książkę ciężko się czyta ze względu na konstrukcję jaką wybrała autorka Kitty Kelley. Niby wszystko jest czytelne, chronologiczne, ale częste powtórzenia i powroty do różnych spraw i osób wprowadzają zbędny chaos. 
Polecam tę książkę fanom biografii interesujących kobiet, bo daje nadzieję i wiarę, że ciężką pracą można wiele osiągnąć. Trzeba wierzyć w siebie drogie Panie, a wtedy świat stoi przed Wami otworem:)
***
Dziękuję, że zaglądacie i zostawiacie komentarze. Bardzo lubię je czytać (jak chyba każda blogująca osoba.

czwartek, 8 marca 2012

Jakie książki dla dzieci

Wraca jak bumerang temat czytania książek. U mnie w domu ciągle dyskutujemy o tym co czytamy, co przeczytaliśmy, albo o tym, co czeka w kolejce. Zastanawiamy się przy okazji czy Jasiu przejmie od nas to zamiłowanie? Wydaje mi się, że jest duża szansa, bo grunt to dawać dobry przykład. 
Trafiłam na ciekawy artykuł  Dzieciństwo bez książek, polecam.
Jaś jest na etapie oglądania książeczek, robi to chętnie i często z własnej inicjatywy. Staram mu się czytać te krótkie historyjki, ale póki co nie za bardzo go interesują. Zastanawiam się co kupić, żeby mu się spodobało? Wyszukuję i spisuję propozycje, które inni polecają. Na razie zainteresowały mnie dwie książki ("Chłopiec i Pingwin” "O Grzesiu, chłopczyku, który nie przestawał zadawać pytań", ale to jeszcze nie na teraz. Macie jakieś propozycje dla 1,5 rocznego malucha. Albo tak trochę na później?
***
Kolejne dwie karteczki wielkanocne. Trochę zmodyfikowałam szablon.



***
Wszystkim Paniom z okazji ich święta życzę dużo zdrowia, spokoju oraz wielu powodów do uśmiechu każdego dnia!

środa, 7 marca 2012

Pierwsza...

Kartka wielkanocna zrobiona!!! Niniejszym ogłaszam sezon za otwarty. Najwięcej czasu straciłam na zrobienie bazy, dalej to już czysta przyjemność.

wtorek, 6 marca 2012

Sprzęty domowe a dziecko. Stolik

Zdjęcie z telefonu
Czas na kolejny odcinek cyklu sprzęty domowe a dziecko. :)

Taki zwykły, najzwyklejszy (uwaga! reklama)z Ikei. Ale od początku.
Jak jeszcze nie było Jasia na świecie mieliśmy stolik szklany, na trzech nogach. Nie był zbyt stabilny, co okazało się, gdy przyjechała moja siostra z małym dzieckiem. Wiedzieliśmy, że przyjedzie taki moment, że będziemy musieli się go pozbyć. 

poniedziałek, 5 marca 2012

Filmowe emocje

Namówiłam wczoraj męża na film "Czarny łabędź" w reż. Darrena Aronofsky'ego. Jest to historia Niny, baletnicy, która staje przed szansą zagrania głównej roli. Jej perfekcjonizm przekracza z czasem wszystkie normy i prowadzi do autodestrukcji.
Trudno mi zdefiniować gatunek: trochę dreszczowca, horroru, elementy baśniowe. Trzeba też zaznaczyć, że znalazło się kilka scen drastycznych, a także erotyki. Całkiem sporo efektów specjalnych, które niestety niekiedy wypadają śmiesznie, kilka scen humorystycznych. Widz nie wie prawie do końca co jest realne, a co stanowi wytwór wyobraźni bohaterki.
Film nakręcony świetnie, piękna muzyka, doskonałe aktorstwo, szczególnie Natalie Portman. Czytałam, że przez rok poprzedzający kręcenie zdjęć, brała lekcje baletu, przeszła na dietę. Wszystko to widać, bo oglądając film widziałam bohaterkę Ninę, a nie gwiazdę filmową. Pozostali aktorzy zginęli, stali się tylko potrzebnym tłem. Myślę, że sporo panów zdecydowało się na seans dla Mili Kunis, ale jak dla mnie to nie za bardzo miała pole do popisu. Pojawia się w filmie także dawno przeze mnie nie widziana Winona Ryder i Vincent Cassel. 
Nie ukrywam, że w trakcie seansu i po nim miałam mieszane uczucia. Film wstrząsnął mną, nie tego się po nim spodziewałam. Po przespanej nocy stwierdzam, że jest bardzo dobry, ale nie polecam go każdemu. Według mnie to trudny film, taki, który nie pozostawia widza obojętnym, na długo zostanie w pamięci.
***
U mnie słoneczko pięknie świeci, ale niestety jest dość zimno. 
Dziękuję za odwiedziny:)

niedziela, 4 marca 2012

Wiosennie

Dzisiaj krótko. Karteczka w kolorach, które nie chcą się ode mnie odczepić: żółty, zielony i fioletowy. Znowu wyszło tak wiosennie.


Moje maszynowe krzywulce
Kartka wykonana z papierów LEMONADE, więc zgłaszam ją na aktualne wyzwanie 38. Wyeksponowałam słowa ks. Twardowskiego, jakże aktualne i prawdziwe.
Na kartce znalazły się też motyle, które są tematem wyzwania Scrap Market Challenges, więc tam też ją zgłaszam.
***
Mam nadzieję, że miło Wam upływa weekend! 

sobota, 3 marca 2012

Czujecie wiosnę?

W Poznaniu od rana świeci słoneczko, aż chce się wyjść na spacer. Wczoraj widziałam pana zrywającego bazie z drzew. Jakoś trudno mi uwierzyć, że to już koniec zimy, ale lubię dłuższe dni, ciepłe powietrze, zapach budzącej się do życia przyrody. Nie będę narzekać, tylko cieszyć!
***
Rapakvi się zmienia, a przy okazji przywołuje wiosnę! Warto się przyłączyć (tu).


czwartek, 1 marca 2012

Szycie?

Udało mi się dotrzymać słowa danego samej sobie! Staram się nie wyliczać ile czasu mi to zajęło, ten kto zagląda tu od dłuższego czasu zapewne pamięta jak pisałam o maszynie do szycia Łucznik
Dzisiaj w końcu się przemogłam i wyjęłam ją z szafy. W efekt jest taki, że Jaś ma nowe firanko-zasłonki. Nie do końca nowe, bo przerobiłam te, które dostałam po siostrzeńcach męża. Oni są za "starzy" na postacie z Klubu Myszki Miki, a mój synuś je uwielbia! 
Najwięcej pracy zajęło przygotowanie do "szycia" (Boże wielki cóż to za szycie, raczej przeszycie), cięcie, szpilki, fastryga. Jakoś poszło, nawet całkiem prosto. Myślę już nad kolejnymi przeróbkami.
Dzisiaj zrobiło się tak ciepło, że myślę sobie, że wiosna jest tuż, tuż. Czy wy jej już też wyglądacie?
***
A na koniec trochę muzyki, "lubię to":

Dziękuję za odwiedziny:)