piątek, 28 listopada 2014

To jest pyszne!

     Wspominałam wcześniej, że jestem na diecie. To jednak wcale mnie nie powstrzymuje od jedzenia słodyczy, tylko teraz czytam etykiety i sama kombinuję.

     Ostatnio znalazłam przepis na batoniki owsiane, tylko musiałam wcześniej dokładnie wszystko zważyć i policzyć, bo wytyczne typu "garść" są do niczego!

    BATONIKI OWSIANE Z JAGODAMI GOJI


Składniki:
  • miód 40 g (ja miałam wielokwiatowy)
  • banan 90 g
  • płatki owsiane 110 g
  • suszona żurawina 40 g
  • suszone jagody goji 25 g
Wykonanie:

Na początku rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Miód rozgrzewamy na patelni, dodajemy rozgniecionego banana i pozostałe składniki. Suszoną żurawinę sugeruję drobno pokroić, bo żałuję, że tego nie zrobiłam.
Całość dokładnie mieszamy.
Foremkę do pieczenia wykładamy papierem do pieczenia, chyba, że macie takie specjalne do zapiekania jak ja (chyba aluminiowe z Biedronki), albo silikonowe.
Rozkładamy powstałą masę do foremki równo i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na ok 20 minut.
Wyjmujemy i studzimy! Potem jeszcze wkładamy do lodówki na co najmniej godzinę i dopiero wtedy kroimy!!!




Z tego przepisu wyszło mi sześć kawałków, gdzie... 

1 kawałek ma około:
  • 158 kcal
  • 1,7 tłuszczy
  • 33,1 węglowodanów
  • 3,5 białka
Batony są sycące, całkiem słodkie, a moim maluchom także smakowały.

     Ciekawe, czy Wy macie jakieś takie słodkie fit przepisy? Może się pochwalicie? 

Udanego weekendu, który już tuż, tuż...

Ps. Wczoraj wieczorem okazało się, że moja kartka świąteczna dostała nagrodę pocieszenia u Agnes B.  Już wkrótce moje prace będą podpisane cudnym stempelkiem. :)

niedziela, 23 listopada 2014

Kartka świąteczna

     Dziś pokażę Wam kartkę świąteczną, którą łatwo można wykonać. Bez ozdobnych dziurkaczy, wykrojników itp. Wystarczy kolorowy blok, kawałek wstążki i klej. Ja użyłam papierów do scrapbookingu, ale to nie jest potrzebne. Tak samo jak wydrukowany napis, czy stempel. Własnoręczne pismo będzie ok. Liczy się pomysł, który możecie ode mnie skopiować. Ja inspirację znalazłam na Pintereście.



     Wystarczy wyciąć trzy prostokąty jako pudełka, a do tego mniejsze paski jako pokrywki. Nakleić na kawałek papieru, który będzie robił za bazę kartki. Do tego kawałek wstążki, albo sznurka. Do tego napis i gotowe! 

     Myślę, że to nie ostatnie kartki świąteczne... Póki co życzę:

     Udanej niedzieli!

piątek, 21 listopada 2014

Tag domowy

      Lubię porządek, układanie, segregowanie. Z dziwnym zainteresowaniem oglądałam oryginalną wersję Perfekcyjnej Pani Domu, gdzie Anthea Turner uczyła Brytyjki sprzątania. Oh Yeah!

Źródło
     Polska wersja programu mnie nie zainteresowała, ale generalnie lubię oglądać i czytać o urządzaniu mieszkań, trikach i sposobach na lepsze "ogarnianie" przestrzeni itd. itp. Mój ulubiony ( i jedyny) blog w tym temacie pisze wspomniana wcześniej Niebałaganka. Jeśli szukasz inspiracji jak ułatwić sobie sprzątanie to zajrzyj koniecznie!!!


       Jeśli jesteś drogi czytelniku ciekawy jak sobie radzę z tematem sprzątania to zapraszam. Odpowiem na 10 pytań.

1. Dwa obowiązki domowe, które lubisz robić w domu.

Od dziecka uwielbiam wszystko przekładać i układać na nowo. Potwierdzą to moi rodzice i siostra, z którą dzieliłam pokój. Tu nawet nie chodzi o drobiazgi, meble też zmieniały miejsce. Obecnie mojego bzika dzielę z mężem. Tylu kombinacji aranżacji pokoju dziennego nie powstydziłby się niejeden architekt wnętrz!

Drugim obowiązkiem, który sprawia mi satysfakcję jest odkurzanie, bo potem wystarczy przetrzeć podłogi i od razu jest jakoś tak... jaśniej.

2. Dwa obowiązki domowe, których nie lubisz robić w domu.

Nie znoszę rozwieszać prania, więc mąż ostatnio znalazł na to sposób. Kupiliśmy suszarkę, a ja zastanawiam się, jak mogłam bez niej wcześniej żyć! No jak?!?

Nie lubię myć okien, to chyba trauma z lat młodości. W domu rodzinnym były kiedyś takie drewniane, składające się z dwóch części. Nie wiem jak to opisać, ale żeby umyć takie okno potrzebna była druga osoba do trzymania jednej warstwy. Wiecie o co chodzi?
Niby teraz jest lepiej, ale nadal nie lubię tego robić. Na szczęście nie jest to zadanie na każdy dzień, ani tydzień, ani nawet miesiąc. Ok, robię to jakieś 3 - 4 razy w roku ( co za spowiedź z mojej strony, posypią się gromy?).

 3. Czy lubisz gotować? Jeśli tak to jaka jest Twoja popisowa potrawa?

Mam za sobą fascynację gotowaniem i pieczeniem. Ten blog powstał właściwie z tego "zjawiska", to moj pierwszy "zeszyt" kuchenny. A tak na serio, to lubię gotować jakąś nową potrawę, tak od czasu do czasu, najlepiej sprawdzoną przez znajomego, ale takie codzienne pichcenie mnie nudzi. Na szczęście mąż jest wyrozumiały i znosi moje dość nudne gotowanie. A dzieci, cóż...Jaś jada w przedszkolu, a Piotruś często ze słoiczków ma obiadki. A weekendy to już nie problem.

Od gotowania wolę pieczenie, ciasta i ciasteczka, to jest to!!! Teraz nic w tym temacie nie działam, bo jestem na diecie. Bach, kurtyna zapadła.


4. Podziel się dwoma trikami a’la Perfekcyjna Pani Domu.

Hmmm, nie wiem co by to miało być. Pewnie coś robię, ale nawet nie wiem, że to triki. ;p
(Zajrzyjcie do Niebałaganki, tam to dopiero skarbnica wiedzy!)

5. Wymień dwóch ulubieńców domu.

*Tutaj chodzi o ulubione rzeczy, sprzęty w domu.

Numer jeden to stół. To tutaj jemy posiłki, ja kartkuję i bloguję, Jasiu rysuje ( jak już go "przymuszę"), piję kawę z koleżankami. Takie codzienne życie.

Drugą rzeczą jest fotel rozkładany, nasze miejsce relaksu. Można rozciągnąć nogi, poczytać przy lampce i lampce wina. To lubię !

6. Mieszkanie czy dom?

Wychowałam się w domu, więc naturalne wydawało mi się, że kiedyś tak znowu będzie. Jednak w tej chwili mieszkam w tak fajnej okolicy, że marzy mi się tylko większy metraż mieszkania.

7. Kto prowadzi budżet domowy?

Mąż jest świetny w te klocki, a ja tego nie lubię. Oczywiście podejmujemy decyzje wspólnie, ale to on dba rachunki, lokaty, kontroluje stan bieżący i tylko informuje, że przesadziłam z wydawaniem :)

8. Pedantka czy bałaganiarz?

Bliżej mi do pedantki. Zdecydowanie! Jedyne odstępstwo to zabawa z dziećmi i tworzenie np. kartek. Nie pójdę jednak spać jak nie sprzątnę bałaganu. I jak nie będę miała czystych naczyń w kuchni. Serio, serio.

9. Jak wyglądałby Twój wymarzony dom?

Dom to dla mnie ludzie. Wszędzie zorganizuję się na tyle, żeby mi było dobrze. Najważniejsze, żebym miała przy sobie moich Chłopaków.

10. Tradycja wyniesiona z domu, którą praktykujesz do dziś?

Niedzielne śniadanie rzecz święta. Najlepiej z jajecznicą.

***
Ciekawe Komu udało się dobrnąć do końca. Może pokusicie się o napisanie swoich odpowiedzi w komentarzu, albo na swoim blogu? Dajcie znać.

Dziś już piątek, więc udanego popołudnia, a potem WEEKENDU!


Ps. Zapraszam na moje konto na FB, gdzie trwa mini rozdawajka!


czwartek, 20 listopada 2014

Renifery dwa!

     Dzieci śpią, dom ogarnięty, kolacyjka zjedzona, męża nie ma, więc jest czas na blogowanie!

     W zeszłym roku zrobiłam kartkę ze śpiewającym reniferem i teraz postanowiłam kontynuować pomysł. Powstały dwie sztuki, troszkę się różniące.

Numer 1




Numer 2




     Niestety nie potrafię robić zdjęć w tych "okolicznościach przyrody". Cały dzień jest ciemno, buro, a o słońcu można pomarzyć...

     Trochę na przekór depresyjnym stanom, chciałabym Komuś sprawić przyjemność obdarowując jedną z powyższych kartek. Chętnych odsyłam na Fb, gdzie ogłosiłam mini rozdawnictwo. Macie czas do 1 grudnia, żeby przesyłka zdążyła dotrzeć do 6 grudnia, czyli Mikołaja!


   

środa, 19 listopada 2014

Pomysł na zabawę z dziećmi cz.2 (DIY)

     Nawiązując do pierwszego postu o wykorzystaniu patyczków "lekarskich", gdzie pokazałam jak bransoletki, dziś kolejny pomysł.



Wisząca ozdoba świąteczna w wykonaniu dzieci

Potrzebne są:

  • szpatułki drewniane (podobno można kupić w każdej aptece?)
  • biała farbka np. plakatowa
  • kawałek czarnego papieru
  • kolorowe pisaki
  • guziki (popieram recykling)
  • taśmy washi tape
  • kawałki wstążek
  • ruchome oczka (można też narysować)
  • klej Magic.

Wykonanie:
  • Malujemy szpatułki na biało.
  • Wycinamy z czarnego papieru kapelusz i naklejamy na wyschnięty już patyczek.
  • Kolejno naklejamy, bądź rysujemy oczy, nos i usta.
  • Z taśmy Washi robimy szalik (można użyć wstążki).
  • Na klej mocujemy guziki.
  • Robimy zawieszkę z kawałka tasiemki.

     Szpatułki Jasiu pomalował wcześniej, kolor wyszedł "mało biały", bo niebieska farbka stanęła na drodze...

     Wczoraj odwiedziły nas przyjaciółki Jasia, Marianna i Zuza, więc dzieci miały zajęcie przez chwilę. 

     Na początku pokazałam co zrobimy:


A to już efekty działań twórczych Marianny (lat 4, prawie 5):


Bałwanki Zuzi (lat 2, prawie 3):


A to już zdjęcie grupowe uśmiechniętej ekipy:


     Prawda, że urocza zgraja? Jestem ciekawa jak Wam się podobają takie zabawy z dziećmi, czy robicie, znacie coś w tym stylu, a może skorzystacie z tego "kursu"?
Polecam!

A tymczasem żegnam ciepło!


wtorek, 18 listopada 2014

Moje życie we Francji

     Ta przygoda trwała niestety tylko 10 dni, więc tak naprawdę trudno nazwać to "życiem we Francji". Była to bardzo ciekawa wycieczka, poznałam wiele atrakcji turystycznych, ale też spędziłam miło czas w wyborowym towarzystwie. Wieczory przy winie, serach i owocach morza wspominam bardzo, bardzo miło. A do tego było to chyba najcieplejsze lato w całym moim życiu... 

2003 rok...

     Przy okazji pisania tego posta zajrzałam do albumu ze zdjęciami i zeskanowałam kilka z nich, a przy okazji dowiedziałam się, że dom handlowy la Samaritaine, gdzie piłam kawę na tarasie widokowym, został zamknięty w 2005 roku! Są jednak dobre wieści, bo całkiem możliwe, że przy kolejnej mojej wizycie, budynek będzie działał?


     A tutaj zabieram się do posłodzenia kawy (nadal to robię, tylko słodzikiem :( ) podziwiając piękny widok.


 A jak Paryż to i wieża Eiffla.


      Mój bilet wstępu, wtedy 7 Euro. Tutaj można sprawdzić, ile teraz kosztuje ta przyjemność.


     Będąc w Paryżu TRZEBA zajrzeć do jakiegoś "sklepu"!

     
     To właśnie tam kupiłam sobie moje ulubione perfumy, do których wracam co jakiś czas, mimo iż nie do końca pasują do mnie teraz...

     A jak Francja to i Wersal, bo to jedno z najbardziej filmowych miejsc. 


A tutaj też było magicznie. Pałac i Ogród Luksemburski, który odwiedziliśmy wczesnym rankiem. 



     Cały ten jakże przydługi wstęp jest dlatego, że w miniony weekend skończyłam czytać Moje życie we Francji Julii Child.

 
     Jak tylko zobaczyłam tę książkę od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. Po pierwsze dla tego, że autorka jest uznana za kobietę, która pokazała Amerykanom jak się gotuje (nie tylko mikrofala), a po drugie na podstawie życia Julii Child powstała książka i film z Meryl Streep w roli głównej (czytałam, widziałam "Julie & Julia). A po trzecie: byłam tam! :)

     Moje życie we Francji to odtworzenie pobytu Julii Child we Francji z mężem, poznawanie sztuki gotowania, stopniowa fascynacja, która przeobraziła się w sposób na życie.

     Autorka ze szczególną dokładnością przekazuje nam co jadła, w jakim towarzystwie, w jakich okolicznościach. Wspomina swoje początki w gotowaniu, nie ukrywa porażek. Jest kobietą z krwi i kości!

     Sama książka jest ciekawa, bo która opisująca jedzenie taka nie jest? Niestety momentami dłużyło mi się czytanie, początek i druga połowa fascynująca, ale środek spowodował, że miałam ochotę książkę rzucić w kąt i zapomnieć. Na szczęście przemogłam się i potem już dałam się porwać kolejnym fazom tworzenia idealnego sosu...

     W czasie czytania kolejnych potraw dosłownie cieknie ślinka, człowiek wręcz czuje zapach i smaki. Miałam ciągle ochotę na jedzenie, najlepiej z kieliszkiem czerwonego wina...

      Moje życie we Francji polecam wszystkim amatorom gotowania, bo znajdą tam inspirację do dalszych eksperymentów. A potem odsyłam do filmu z genialną Meryl Streep.

Bon appétit!

poniedziałek, 17 listopada 2014

Święta 2014

     Dziś kolejna porcja karteczek zrobionych z myślą o nadchodzących świętach Bożego Narodzenia.
Generalnie zamysł był taki, że będę tworzyć kartki proste, niewiele elementów, błyskotek, ale takich z "pomysłem". Nie zawsze się udaje, dwie kartki są już na przemiał, bo jakoś tak...

     A to chyba moje ulubione:

    Kartka nr 1



Kartka nr 2




     A na koniec moje standardowe pytanie: nr 1, czy nr 2? Która fajniejsza?

Udanego poniedziałku!

sobota, 15 listopada 2014

Nie samymi świętami człowiek żyje...

     Kartki dla dzieci to chyba moja ulubiona kategoria, a komponowanie na nich ulubionych bohaterów to nie lada wyzwanie.

     Co roku dostaję zamówienie na kartkę dla Karlosa, który w tym roku kończy 6 lat. Wiek to już "poważny", więc i bohater już bardziej mroczny.

     Proszę Państwa, oto Spiderman!





     Na papierze odrysowałam zarys twarzy, narysowałam pajęczą nić, nakleiłam oczy warstwowo. Literki także wydrukowałam, wycięłam i podkleiłam taśmą 3D.

     Kartka dotarła do Zamawiającej i została zaakceptowana. Uff... A mój Jasiu  nie chciał jej oddać, więc mu obiecałam zrobić taką na urodziny. No przecież nie może być tak, że mamusia nie wręczy kartki z życzeniami własnemu synowi...

Udanego weekendu!

piątek, 14 listopada 2014

Jak co roku o tej porze...

     To już moja świecka tradycja. Zaraz po Święcie Zmarłych zabieram się za tworzenie kartek bożonarodzeniowych. W tym roku podeszłam do tematu bardziej metodycznie, tzn. wcześniej założyłam sobie zeszyt, w którym rysowałam sobie szkice kartek, luźne pomysły. Na Pintereście stworzyłam tablicę z inspiracjami, dzięki czemu w chwili "zero" usiadłam i mogłam skupić się na wykonaniu. Oczywiście nie wszystkie kartki są już gotowe, bo sporo, SPORO mi brakuje, ale praca wre. Czuję się w swoim żywiole, pomysły same wpadają do głowy, gorzej z czasem i siłami na wykonanie, ale wyrobię się, prawda?

     Dziś pierwsza kartka, a właściwie dwie zrobione z tych samych elementów, ale w innych kolorach. Ciekawe, która Wam się bardziej podoba?

Brązowa?



Niebieska?



A może po równo?



     Kartki wykonałam z użyciem grafiki Agnes B. dlatego zgłaszam je na digi wyzwanie, o którym możecie poczytać na Jej blogu.



Wkrótce postaram się pokazać kolejne kartki w świątecznym klimacie...
Pozdrawiam :)