wtorek, 24 lipca 2012

Przeczytane

     Tost. Historia chłopięcego głodu Nigela Slatera to opowieść o dorastaniu. Niech Was jednak nie zwiedzie opis: wzruszająca, zabawna i zaskakująca.
     Wydawało mi się, że to będzie książka idealna dla mnie, wymarzona na wakacje. Uwielbiam książki i filmy o jedzeniu. Fascynują mnie programy szefów kuchni (każdy, poza tym z Magdą Gessler). Czerpię jakąś masochistyczną przyjemność z opisów dań, robionych potraw, kuchni, życia kucharzy i kelnerów. Niestety książka rozczarowała mnie okrutnie.
     Zabawne chyba miały być opisy zaplecza restauracji, a tylko spowodowały, że "odechciewa się" wyjścia na tzw. miasto. Wzruszenie miała wywołać śmierć najpierw matki, a potem ojca, ale odniosłam wrażenie, że przyniosły głównemu bohaterowi spokój i poczuł ulgę...
     Nie znoszę tego typu narracji, krótkich rozdzialików opisujących różne, przypadkowe historyjki. Dorastanie pokazane jest tylko jako ciągłe onanizowanie się. Właściwie to po przeczytaniu książki nadal nie wiem skąd ten "chłopięcy głód" i obsesja na punkcie kucharzenia?
     Książka nie jest wciągająca, "rozkręca się" pod sam koniec, a jedynym plusem jest to, że ma 287 stron i szybko się ją "łyka". Tylko to trochę mało, aby komukolwiek ją polecić. Raczej radzę omijać szerokim łukiem...
***
Polecam książki Marleny de Blasi, która w piękny i niezwykle sugestywny sposób pisze o jedzeniu, kucharzeniu i życiu.
A jakie są Wasze ulubione książki na wakacje?
Pozdrawiamy z lasu:)