wtorek, 5 lipca 2011

Filmowy wieczór

Wczoraj obejrzałam film Ondine. Właściwie to skusiłam się ze względu na "naszą" Alicję Bachledę i szum medialny jaki wywołała romansując z odtwórcą głównej roli. Domyślam się, że film miał dużą oglądalność właśnie z tego powodu, ludzie zapewne szukali tej "chemii", która połączyła tych dwojga prywatnie. Niestety ja nie rozumiem szału na Colina Farrella, ale to kwestia gustu, a jak wiadomo "de gustibus non est  disputandum" (nauka łaciny w liceum nie poszła w las, hehe). Sama historia to banał, jakich wiele, jedyne co w filmie mi się podobało, to zdjęcia Christophera Doyle'a.
Film pokazuje krajobrazy irlandzkie, wprowadza nastrój z pogranicza snu, Alicja oczywiście śliczna, Colin rozsiewa mroczny urok. Dla zagorzałych fanów (FANEK). Koniec.

Na koniec karteczka z okazji narodzin synka sąsiadki z dzieciństwa.