Trafiłam dziś na artykuł - wywiad z położną Katarzyną Oleś w Wysokich obcasach o porodzie. Właściwie to koniec artykułu zwrócił moją uwagę, pozwolę sobie zacytować:
Partnerstwo rozumiem tak, że ona może wyjść na kawę z koleżanką, a on wtedy zajmie się dzieckiem i nie będzie co chwila dzwonił z pytaniami: gdzie masz pieluchy? Fajnie, jak mężczyzna załatwi opiekunkę i zabierze kobietę do kina albo po powrocie z pracy sam coś ugotuje. To jest oczekiwany przez kobiety rodzaj partnerstwa, kiedy para dzieli się odpowiedzialnością za rodzinę.
Poza tym jeśli obok nie ma faceta, który przypilnuje pewnych rzeczy, to łatwo stać się matką Polką, a dla mnie to pejoratywne określenie. Nawet jak się to dziecko strasznie kocha, to opieka przez 24 godziny na dobę jest męcząca. Kobieta jest niewyspana, niedojedzona, zmęczona. I jest szczęściarą, jeśli ma przy sobie rozsądnego mężczyznę, który nie obraził się na cały świat o to, że nie poświęca mu się wystarczająco dużo uwagi".
Sporo moich koleżanek twierdzi, że to utopia...
to nie utopia... ja o to walczyłam na początku, a teraz to norma:)
OdpowiedzUsuńooo i kursik obejrzałam:) pewnie takiej ślicznej jak Twoja mi sie nie uda, ale moja babcia ma urodzinki, to pokombinuję:)
OdpowiedzUsuńOj, utopia. Jakie by nie było partnerstwo, to i tak zawsze kobieta ma więcej na głowie... Cudne stemplowania!
OdpowiedzUsuń