czwartek, 28 listopada 2013

Kartka w formie piły do cięcia!

Wieczory mijają z prędkością światła, chociaż ciągle coś tnę i kleję. Po intensywnej niedzieli miałam sobie odpuścić na kilka dni, ale NIE POTRAFIĘ. Pomysł goni pomysł, a materiałów ubywa. :)

Dziś kartka, którą zrobiłam Tacie na urodziny. Dla "złotej rączki".

wtorek, 26 listopada 2013

Sezon grypowy i mini rozdanie :)

     Jaś przyniósł przeziębienie z przedszkola (?), siedzi od piątku w domu, a od wczoraj także Piotruś ma antybiotyk... Bomba, prawda? Dzieci kaszlą, kichają, marudzą, kiepsko sypiają. A do tego nie za bardzo chcą jeść. Trudno wytrzymać, więc kiedy tylko jest okazja, "uciekam".

     Najfajniej jest, gdy można wyjść z domu i tworzyć! W niedzielę spotkałam się z koleżanką na robieniu świątecznych kartek. Były pogaduchy, słodkie co nieco, ale przede wszystkim ostra harówka. Jak tylko ogarnę zdjęcia, to owoce tejże pracy będą do kupienia w moim sklepiku na Artillo. :)

***

     Dziś pochwalę się trzema kartkami, które powstały po "buszowaniu" po Pintereście. Czy już wspomniałam, że uwielbiam to miejsce w sieci?!?!?!

Kartka nr 1 RENIFER




Kartka nr 2 STRÓJ MIKOŁAJA


Kartka nr 3 KULA ŚNIEŻNA

Tak wiem, bałwankowi brakuje rąk... :)

     Zastanawiam się, która kartka Wam się najbardziej z tych trzech podoba... Może mogłabym jedną z nich Komuś podarować w jakieś małej, szybkiej rozdawajce? Dawno tego nie robiłam, więc piszcie w komentarzach wybrany numer. Jeśli będą chętni, to przeprowadzę losowanie 1 grudnia. To jak?Kto się zgłasza?





wtorek, 19 listopada 2013

Reklama dźwignią handlu...

     Jakiś czas temu w prasie kobiecej i na blogach modowych zaczęły się pojawiać recenzje książki Max Factor. Człowiek, który dał kobiecie nową twarz.

     Jako kobieta, która lubi kosmetyki tego Pana ( do tuszu 2000 calorie często wracam!) czułam się zobowiązana do przeczytania tej biografii. Tym bardziej, ze jego nazwisko pojawiło się w przeczytanej wcześniej Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno. 

     Max Factor urodził się w Łodzi jako Maksymilian Faktorowicz, ale gdy przypłynął do Ameryki urzędnicy zapisali jego dane po swojemu. W książce poznajemy losy Maxa od czasów, które spędził na rosyjskim dworze, aż do jego śmierci, gdy firma świetnie prosperowała. Właściwie to książka bardziej skupia się na tworzeniu marki Max Factor, niż na samym człowieku. Mimo tego, jawi się on jako wielkoduszny pan, którego pasją było upiększanie kobiet, poprzez podkreślanie jej naturalnych zalet.

     Mnie chyba najbardziej zafascynował wątek współpracy Maxa z kinem. Okazało się, że z jego usług korzystały wszystkie wytwórnie filmowe, miał swój udział w "tworzeniu" gwiazd, np. pofarbował na rudo słynne loki Rity Hayworth.

     Książkę czyta się łatwo, lekko i przyjemnie, jednak trochę jak dla mnie mało w niej samego Maxa Factora. Widać, że autor Fred E. Basten przyłożył się i dokładnie odrobił lekcję. Przejrzał archiwa, przepytał członków rodziny, obecnego właściciela firmy, zapoznał się z badaniami odnośnie stosowania kosmetyków. Szkoda tylko, że wyszło trochę "drętwo". Zabrakło lekkości, trochę więcej chciałabym się dowiedzieć o samym autorze nowoczesnego makijażu.

    Najważniejsze z tej książki to pokazanie Maxa Factora jako innowatora i pioniera makijażu. Sprawił, że malowanie się nie tylko zostało zaakceptowane, ale także pożądane.

     Reklama dźwignią handlu. Na okładce książki są słowa Gosi Baczyńskiej " Inspirująca historia twórcy nowoczesnego makijażu. Lektura obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się modą". Te słowa mnie zachęciły do przeczytania tej książki, ale uważam, że są wyrwane z kontekstu, a Pani nie zapoznała się z tekstem.

     Na koniec mam pytanie: używałyście Drogie Panie jakiegoś kosmetyku Max Factor? Byłyście zadowolone? Chętnie poznam Wasze opinie.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Filmowo

     To była ważna chwila, bo Jasiu po raz pierwszy poszedł do kina!!! Sprawę ułatwiło towarzystwo Dziewczyny syna, Marianny. Dzieciaki długo się nie widziały, stęsknione śmiały się i biegały przed seansem, a potem grzecznie oglądały bajki. Wybór dla Jasia jak najbardziej trafiony, Stacyjkowo w końcu jest o ciuchciach:) Okazało się jednak, że 50 minut to trochę za długo, aby utrzymać dzieciaki w fotelach. Uważam jednak, że wypad na Poranek udał się znakomicie!
     Czekam z niecierpliwością na wyjścia do kina na bardziej "dorosłe" seanse". Filmy animowane to coś, co Mamuśka bardzo lubi! :)

***

     Moje spotkania z X Muzą są znacznie ograniczone do domowego fotela. Ma to swoje plusy oczywiście, odpadają jednak nowości. Sięgnęłam ostatnio do filmów z 2012 roku.

     Na pierwszy ogień poszedł Woody Allen i jego Zakochani w Rzymie.


     Mam zwyczajnie słabość do tego reżysera, jego neurotyczność bawi mnie i wzrusza. Nie tym razem jednak. Filmu nie ratuje ponownie parada gwiazd, z Penelope Cruz na czele. Gwiazda Piratów z Karaibów, sprowadzona do ładnej buźki i świetnej pupy, ewidentnie się marnuje. Ta kobieta ma mega talent, również komediowy, jednak Allen tego nie wykorzystał. Szkoda. 

     Jesse Eisenberg ciągle ma ten sam wyraz twarzy co w historii o powstaniu Facebooka (The Social Network). Wieje nudą od postaci chłopka ulegającego urokowi koleżanki swojej ukochanej.

     W Zakochanych w Rzymie najfajniejsza jest historia Roberto Beniniego, który zostaje pewnego dnia celebrytą. Świetnie pokazany absurd naszych czasów, gdy nie trzeba nic zrobić, powiedzieć niczego mądrego/odkrywczego. Absurd goni absurd. Fajne, lekko zagrane. 

     Po obejrzeniu stwierdziłam, że to najsłabszy film Woodego Allena jaki widziałam do tej pory. A tytuł był zachęcający. A Rzym tak dobrze mi się kojarzy...:)

***

     Na drugi ogień poszedł film Faceci w czerni 3.


     Miałam ochotę na film lekki, łatwy i przyjemny. Uwielbiam Willa Smitha, a sentyment do części pierwszej tylko mnie utwierdził w wyborze.

     Niech za recenzję wystarczą Wam słowa mojego męża: za dużo bzdur, za mało humoru. Oczywiście akcja biegnie wartko, gadżety są, ale magii jedynki brak. Raczej nie polecam tego filmu, chyba, że ktoś, tak ja chce odhaczyć całą serię. Pozostałym odradzam.

      Lepiej posłuchać hitu sprzed lat...:



A może polecicie jakieś fajne filmy z ostatniego roku, dwóch, na długie jesienne wieczory?
Pozdrawiam:)

piątek, 15 listopada 2013

Życie na fejsie :)

     Należę na FB do grupy dziewczyn, które urodziły dzieciaczki w sierpniu. Ekipa z nas spora, dzielimy się wątpliwościami, pytamy, radzimy, pomagamy wzajemnie. Poruszamy różne tematy, pokazujemy jak zmieniają się nasze maleństwa, jednym słowem: świetnie! Dzisiaj się okazało, że jedna z "sierpnióweczek" wypisała się z grupy. Cóż, można powiedzieć, że jej sprawa! Nikt nikogo nie zmuszał do zapisywania i siłą nie będzie przetrzymywał. No ale jak to w babskim gronie, rozgrzała dyskusja. Chyba każda z nas poczuła się odrobinę urażona, bo jakże to z tak szacownego grona rezygnować?! Okazało się, że dziewczyna wypisała się, bo nie ma żadnych problemów z córką!!! Hm... No i tym nas zastrzeliła. Gromadą zaczęłyśmy zbierać szczęki z podłogi. Dla tejże kobietki jesteśmy tylko bandą niekompetentnych, marudzących mamusiek?! Ach... Owszem, czasami za bardzo sobie lukrujemy pokazując nasze szczerbate maluchy, albo postępy w eliminacji "oponek". Może przesadzamy dając wpisy o 2 w nocy i czekając na odzew (często jest!). W tej grupie podoba mi się, że się wspieramy w trudach macierzyństwa, że stanowimy często jedyne towarzystwo "dorosłe" przez wiele godzin w ciągu dnia. Możemy postękać jak to nas sytuacja czasami przerasta, bo płaczące dziecko przez dłuższy czas wyczerpuje nas totalnie. Ok, wszystko ma swoje granice, ale żeby się nie pożegnać? Po tylu miesiącach rozmów? Ogłaszam wszem i wobec, że jestem zniesmaczona.
***
     Żeby nie było, że tylko na fejsie siedzę, to pokażę kartkę, którą zrobiłam na Chrzest Święty Julki. Piotruś poznał swoją przyszłą żonę, czyli impreza udana;)

     Kartka w popularnej formie sukienki, w tej wersji w pudełku z okienkiem.



***
Jestem ciekawa, czy Wy też należycie do jakiś zamkniętych grup na Facebooku? A może nie macie nawet tam konta?
Pozdrawiam ciepło:)

czwartek, 14 listopada 2013

Lizard :)

     W Poznaniu od rana mgła. Taka, że nie widać samochodów na parkingu. Zrobiło się szaro, buro, nieciekawie. W takie dni to można tylko spać. Właściwie, czemu nie? :)

     Zrobiłam ostatnio kartkę na 5 urodziny Karlosa. Miało być coś z jaszczurką. Ile ja się naszukałam jakieś sensownej grafiki?! Nic mi nie pasowało, aż w końcu sama narysowałam, wycięłam i wykorzystałam na kartce. Sam pomysł podpatrzyłam rzecz jasna na Pin!


     Obawiam się jednak, że w najbliższym czasie to już tylko karteluchy świąteczne będę robić...

***

Dziękuję Wam za przemiłe komentarze pod moimi poprzednimi postami. Dzięki, dzięki :)

niedziela, 10 listopada 2013

Święta 2013 cd.

     Dziś wyjątkowo krótko.



Przyjemnej nocki :)

sobota, 9 listopada 2013

Święta 2013 cd.

     Dziś kartki "misiowe". Uwielbiam. Rzekła skromnie Ula...



     Mam nadzieję, że miło spędzacie długi weekend. Tak jak ja :)

czwartek, 7 listopada 2013

Święta 2013 cd.

     Kolejna porcja kartek świątecznych. Dziś z reniferem...

Nr 1


Nr 2


Nr 3


Przepraszam, że tak zwięźle, ale ogrom spraw czasami poraża...
Dobranoc :)

środa, 6 listopada 2013

Święta 2013

     Rozpoczynam sezon kartek świątecznych. Praca wre, pomysłów więcej niż sił przerobowych (albo raczej czasu wolnego). Dzisiaj pokażę trzy wzory, w formie taga.

Nr 1

Nr 2


Nr 3


Mam swoją ulubioną wersję, ale jestem ciekawa, która z kartek Wam się najbardziej podoba?

poniedziałek, 4 listopada 2013

Ida...

     Koleżanka zaprosiła mnie do kina (dziękuję B.) Poszłam, a jakże, bo dawno nie byłam, a perspektywa kawy po seansie, również nęciła. Tym bardziej, że wyjścia bez dzieci rzadko się zdarzają.

     Ida w reż. Pawła Pawlikowskiego to pięknie nakręcony film. Ładny wizualnie, czarno - białe kadry urzekają, mimo, iż sceny trącą momentami kiczem. Nie umiem wypowiedzieć się o temacie filmu, czas powojenny, rozliczeń i poszukiwań, jest mi obcy. Kiepsko odrobiłam tę lekcję historii...


     Ida to panna w klasztorze, którą krótko przed ślubami przełożona wysyła do jedynej żyjącej krewnej, aby poznała przeszłość. Ciotka okazuje się być sędzią, a nasza tytułowa bohaterka żydówką. Razem ruszają do rodzinnej wsi szukać grobu rodziny...

     Agata Trzebuchowska grająca Idę jest mdła, nijaka, w żaden sposób nie rozumiem jej zachowań. Cały film zdominowała Agata Kulesza, czyli ciotka głównej bohaterki. To postać tragiczna, z początku oschła, rozwiązła, z czasem pokazuje wrażliwość i kruchość. Mamy jeszcze postać przystojnego grajka, aczkolwiek niewiele wnosi do filmu.

     Akcja toczy się leniwie, ale piękne zdjęcia wynagradzają miałkość fabuły. To nie jest film, który mogę polecić każdemu. Właściwie to nie wiem dla kogo został nakręcony. Dla tych co żyli w tamtych czasach? Jako lekcja historii dla dzisiejszej młodzieży? Nie wiem...

   To film dla wielbicieli Agaty Kuleszy. Tak, zdecydowanie! :)

niedziela, 3 listopada 2013

Jeszcze dalej niż Północ

 Tak się jakoś ostatnimi czasy porobiło, że oglądam francuskie filmy. Głównie komedie, ale nie tylko. Chyba mi się gust zmienił, albo amerykańskie produkcje zrobiły się na jedno kopyto? Nie wiem, nie wiem... No dobra, mało filmów ostatnio oglądam, a w kinie to nie pamiętam kiedy byłam ostatnio. Ratuje mnie Canal+.