sobota, 3 listopada 2012

Spadkobiercy

     Mąż zrobił mi ostatnio prezent i dostałam zestaw: książkę i film Spadkobiercy.

     Przeczytałam i obejrzałam w ciągu trzech dni, dlatego ciężko mi rozróżnić te dwie pozycje. Mam mieszane uczucia. Jak zawsze książka stanowi bogatszą wersję od filmu, ale historia jest ta sama.
     Tłem tej wspanialej opowieści są przepiękne krajobrazy hawajskie, pełne egzotycznych dziewiczych przestrzeni, lazurowych wód, palm. Jednak okazuje się, że rajskie życie na Hawajach wcale nie jest takie cudowne i niesamowite, a pieniądze, nawet te duże, szczęścia nie dają. Stare jak świat, a jakże mądre i uniwersalne.
     Główny bohater, mąż i ojciec dwóch córek pewnego dnia traci swoje poczucie bezpieczeństwa. Okazuje się, że nie zna swoich dzieci, a żona również nie czuła się szczęśliwa w tym związku.
     Książka i film to proces poznawania prawdy, nie tylko o bliskich, ale także o sobie. Bohater musi się zmierzyć z wieloma przeciwnościami, ale okazuje się być człowiekiem o silnej osobowości i szlachetnym sercu. Trochę gapowaty i nieporadny, ale budzi sympatię. W filmie gra go George Clooney!!! Jedna zasadnicza różnica: książka ma więcej humoru, film jest bardziej przygnębiający.
     Książka/film wykorzystując motyw rodzinnej tragedii ukazuje proces jej scalania.
     To nie jest rozrywkowa historia, trudno ogarnąć i przyjąć gładko ogrom emocji, ale myślę, że warto przeczytać książkę  Kaui Hart Hemmings i obejrzeć film Alexandra Payne’a.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz mi komentarz :)