czwartek, 27 października 2011

Pogadanka

Dzisiaj zacznę trochę poważnie.Październik to miesiąc profilaktyki raka piersi, najczęstszego nowotworu u kobiet. Każda z nas zna symbol walki z tą chorobą oraz słyszała o takich akcjach jak Marsz Różowej Wstążki, ale czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważna jest profilaktyka?
Kiedy ostatnio badałaś sobie piersi, Kobieto? Czy Twój ginekolog zawsze to robi? Czy coś Cię kiedyś zaniepokoiło? Czy miewasz bóle piersi?
Coś Wam opowiem. Mój pierwszy ginekolog nigdy nie badał mi piersi, zrobił to dopiero ten tu, w Poznaniu. Od razu zostałam skierowana na USG, na którym wykryto mnóstwo "guzków". Poszłam do Szpitala Onkologicznego z wynikami, skierowano mnie od razu na biopsję cienkoigłową. Byłam przerażona, ryczałam do słuchawki swojemu chłopakowi. Nasłuchałam się "tyle" w poczekalni, że uznałam, że mam raka. Dwa tygodnie żyłam jak w jakimś śnie, byłam zakręcona na maksa. Dowiedziałam się, że pobrany materiał z jednej piersi jest "niewyraźny" i trzeba powtórzyć badanie...Przerażenie wzrosło, kolejne dwa tygodnie czekania, aż okazało się, że to "zwykłe" torbiele...
Po jakimś czasie, chyba po 2 latach tak mnie bolały piersi, że znów poszłam do lekarza w Szpitalu Onkologicznym. Znowu biopsja i czekanie. Uznali, że to tylko jakieś zapalenie. 
Usłyszałam, że po urodzeniu dziecka i karmieniu piersią powinno się poprawić... Nie karmiłam, nie miałam mleka, to cała historia. Zmierzam do tego, że muszę znowu iść na USG, na kontrolę. Za tydzień. To tylko USG, ale modlę się, żeby nic nie zaniepokoiło lekarza i, żebym znowu nie musiała tego wszystkiego przechodzić.
Podziwiam wszystkich, szczególnie kobiety, które jednak mają mniej szczęścia niż ja. 
Proszę wszystkie Panie: badajcie się! Panowie, bądźcie czuli i wyczuleni, wysyłajcie swe partnerki do lekarza!!! Badanie w prywatnym gabinecie kosztuje około 100zł. To chyba niewiele jeśli może uratować życie? Zróbcie to dla swoich mężów, dzieci, rodziców, ale przede wszystkim dla siebie. Im szybciej, tym lepiej.
Jedna celebrytka w TV opowiadała kiedyś, że ona nigdy nie zapomina o kolejnym terminie, bo ustawia sobie wizyty w swoje urodziny. Może to jest myśl: najpierw kosmetyczka, fryzjer, usg piersi, a potem randka z ukochaną osobą?!? Pomysłów może być wiele, ważne, żeby pamiętać o badaniach.
Przepraszam, że tak smęcę, ale korzystam z okazji, bo w końcu październik to miesiąc profilaktyki raka piersi!


A teraz coś na poprawę nastroju. Piosenka z filmu, który bardzo mi się podobał, polecam:



  Na koniec news z ostatniej chwili: Targi sztuki i rękodzieła artystycznego w Poznaniu!!! 
wiem, że Wycinanka będzie. Chyba muszę zacząć zbierać kasę...
Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie  komentarze.

wtorek, 25 października 2011

Komedia

Wieczór minął pod znakiem francuskiej komedii Kobieta na Marsie, mężczyzna na Wenus. Pomysł reżyserki Pascale Pouzadoux opiera się na pokazaniu sytuacji, co się stanie, gdy mąż i żona zamienią się rolami życiowymi. Wszystko opiera się na stereotypach, chociaż każda kobieta w trakcie seansu będzie kiwała głową ze zrozumieniem. Humor generalnie średni, aktorzy sympatyczni, tzn.Sophie Marceau śliczna i urocza, a Dany Boon całkiem przekonywujący w roli faceta z sąsiedztwa.
Najbardziej chyba zapamiętam jedną scenę, która według mnie doskonale oddaje relacje partnerskie mimo XXI wieku: mąż, który z trudem uporał się z czynnością rozwieszenia prania, chwali się swoim wyczynem żonie, na co ona odpowiada:  "I co z tego? Jak ja rozwieszałam pranie, to o tym nie rozmawialiśmy".
Cały film opiera się na takich utartych schematach, ale ogląda się to lekko, w sam raz na jesienne, długie wieczory. Niech nikomu jednak nie przyjdzie do głowy szukać jakiś rozwiązań , czy odpowiedzi! Z filmu dowiecie się, że nawet zamiana ról nie zapewnia szczęścia. Ależ odkrywcze!!! Ha ha

A na koniec Tobi, a co!


poniedziałek, 24 października 2011

Po weekendzie

Miałam bardzo fajny weekend. Dziękuję wszystkim za życzenia, no i za prezenty też. Mimo, iż nie obchodzę i nie wyprawiam...
  
Kasa z koperty już wydana!!! :)
Było jeszcze wino, ale muszę podkreślić BYŁO! A do tego jest jeszcze płytka:

Za kilka dni dostanę przesyłkę z nowymi papierami i stempelkami, więc ruszy produkcja kartek świątecznych. Do tego czasu mam co czytać! Hurrra!!!

Wybrałam się dzisiaj na spacer, ale pogoda jest fatalna. Zimno, szaro, mgliście. Jasiu zasnął praktycznie od razu. Ubranie Go zajmuje coraz więcej czasu, bo doszły kolejne warstwy, no i oczywiście szalik i rękawiczki. Nie znoszę tego przejścia pór roku. Z czasem człowiek się przyzwyczaja, ale póki co...Brrr...
Nie zamierzam dłużej smęcić, szkoda na to czasu. Postaram się szybko pokazać i opisać co zrobiłam. Do tego czasu...

Pozdrawiam wszystkich zaglądających!

piątek, 21 października 2011

Dziecko a kot

kot a dziecko
Tak to bywało...
Robi się ciekawie. Jasiu zaczął już raczkować jak szalony. Kot do tej pory był bardzo zdystansowany, ale to powoli się zmienia. Wczoraj byłam świadkiem jak Młody przemieszczał się po mieszkaniu próbując dogonić Tobisia.

wtorek, 18 października 2011

Widziałam film

"Ray" to opowieść o legendarnym muzyku, któremu udało się z powodzeniem połączyć w twórczości soul, jazz, gospel i blues.


W rolę głównego bohatera wcielił się Jamie Foxx, za którą otrzymał Oscara. I nie dziwię się... Jamie wręcz idealnie odtworzył rolę niewidomego muzyka, świetnie się poruszał. Jeśli ktoś kiedykolwiek widział jakiś wywiad z Rayem Charlesem, teledysk do jego piosenki, czy też fragment koncertu, nie będzie mógł wyjść z podziwu dla kreacji aktorskiej Jamiego Foxxa. W pewnym momencie w ogóle zapomina się, że to film fabularny. Ogólnie postacie były bardzo naturalne, nie czuło się ani grosza sztuczności w ich graniu.
Film ten warto także obejrzeć ze względu na muzykę. Piosenki Raya Charlesa trafią do każdego odbiorcy w trakcie oglądania filmu. Świetnie dobrane kawałki, pokazane etapy ich powstawania.
Może nie ma tu żadnych nowinek gatunkowych, ale jest to doskonała robota aktorska, scenograficzna, reżyserska. Myślę, że warto poświęcić te prawie 2,5 godziny w jakiś jesienno – zimowy wieczór. Muzyka Raya Charlesa ciągle brzmi świeżo i energetycznie.

Chyba każdy słyszał:
Dzisiaj są urodziny mojej siostry, dlatego korzystając z okazji składam 
serdeczne życzenia: zdrowia, szczęścia, pomyślności oraz wygranej w lotto :)
100 Lat!!!

poniedziałek, 17 października 2011

W domu

Nadal uziemieni w domu, Jasiu charczy.
Kartka z wczoraj. Mąż stwierdził, że jej nie rozumie! Hi hi, czyżby w ten sposób dał mi delikatnie do zrozumienia, że mu się nie podoba?! To nie obraz, dzieło sztuki surrealizmu, tylko kartka...!?!



Coraz więcej myślę o tym, że zbliżają się święta i chciałabym zrobić karteczki świąteczne. Kombinuję co dokupić, co wykorzystać, itd. Sklepy branżowe kuszą nowościami, a ja nie mogę się zdecydować!!! Piękne papiery, wstążki, stemple (ile można używać jednego??), dziurkacze ozdobne, brzegowe, itd. Mogłabym wydać fortunę!!!

 A na koniec piosenka, udanego dnia!

piątek, 14 października 2011

Minęło...

Przegapiłam dzień, w którym minął rok, odkąd prowadzę bloga!
To miał być eksperyment, czy umiem być systematyczna (wyszło średnio), czy będę umiała, czy znajdzie się ktoś, kto zechce czytać? Według mnie jak jest jeden czytelnik, to już warto, dlatego mobilizuję się za każdym razem. 
Pisanie bloga zmieniło trochę moje postrzeganie rzeczywistości! Ciągle zastanawiam się, czy "warto to opisać?", "czy to jest ciekawe", no i oczywiście, "jak" przedstawić,  żeby było interesujące. Jednak jest jeszcze jedna wartość dodana: pisząc mam okazję czytać blogi  innych fajnych kobiet, oglądać ich prace, uczyć się. Nie umiem tego wyrazić, ale czuję, że pisanie wprowadziło nową jakość do mojego życia. To interesujące doświadczenie, pewna przygoda, która mam nadzieję, że potrwa jeszcze jakiś czas...

A teraz zaległa karteczka, dotarła do Paulinki (pozdrawiam), więc pokazuję:






Na koniec wspomnę tylko, że widziałam film Pan i Pani Kiler. Widziałam i nie polecam, chyba, że jest się fanką Ashtona Kutchera! Strata czasu, dowcip odgrzewany, scenariusz to "odgrzewane kotlety". Ble... Jedyny promień słońca dla mnie to Tom Selleck, pamiętny Dr Richard Burkez z serialu Przyjaciele. Tylko to trochę za mało, żeby spędzić czas bez kołaczącej się myśli, że to strata czasu...


Dziękuję wszystkim czytelnikom mojego bloga za wszystkie komentarze i opinie. Mam nadzieję, ze nadal będziecie ze mną!

Udanego weekendu!

środa, 12 października 2011

Seriale z czasów liceum i biszkopt ze śliwkami!

Wczoraj późnym popołudniem zrobiłam placek, który miał być na wieczór (!), na serial, ale grali mecz, więc mój plan poszedł... Pomijam już swój genialny pomysł, żeby jeść po dwudziestej pierwszej...

wtorek, 11 października 2011

Uziemieni

Cały dzień pada deszcz. Leje właściwie od nocy. Siedzimy z Młodym w domu i próbujemy nie oszaleć. Przez pół godziny układałam mu klocki, które on ochoczo i z dziką radością rozwalał, przeczytałam wszystkie bajeczki, wierszyki, były wyścigi do kota (biedaczek!!!), itd. itp. Na szczęście Jasiu przespał się też godzinę i mogłam zrobić obiad. Dzisiaj polecam

SCHAB PO SCHEGADYŃSKU

Składniki:
  • kawałek schabu bez kości
  • mała cebula
  • po 2 łyżki masła i oleju
  • 2 łyżki sproszkowanej słodkiej papryki
  • 1 łyżeczka sproszkowanej ostrej papryki
  • 2 wołowe kostki bulionowe
  • śmietana 
  • kilka kawałków marchewki (niekoniecznie)
  • troszkę suszonych prawdziwków (niekoniecznie)
Wykonanie:
Tłuszcz roztopiłam i podsmażyłam na nim drobno pokrojoną cebulkę. Następnie dodałam mięso pokrojone w drobną kostkę, papryki, trochę pieprzu i soli oraz kostki wołowe. Wszystko smażyłam około 5 minut, co jakiś czas mieszając. Wlałam wodę tak, aby przykryła mięso i gotować pod przykryciem do miękkości (u mnie 70min). Na koniec połączyłam ze śmietaną. 
Podam z kaszą jęczmienną mężowi, a sobie z kaszą gryczaną, a do tego ogórki konserwowe.

poniedziałek, 10 października 2011

Zwięźle

Ostatnia karteczka, z wczoraj. Pojechała dzisiaj do B. dla K. Hi hi



Mam jeszcze zaległe dwie do pokazania, ale czekam z "publikacją", aż dotrą do wybranych osób.

niedziela, 9 października 2011

Głosowanie na kobiety

Dzisiaj wybory. Właściwie to nie znam się na polityce, chociaż uważam, że głosowanie to mój obywatelski obowiązek. W związku z tym dzisiaj kilka słów Piotra Pacewicza, które zacytuję i z którymi się zgadzam.

(...)"Powinnyśmy wybrać kobiety...Właściwie dlaczego? Po co?
Powód najważniejszy, najtrudniej uchwytny. Głosując na kobiety uczestniczymy w globalnej kulturowej zmianie, na którą przez pierwsze 20 lat po 1989 roku nie było u nas klimatu. Wyłoni się z niej - to moja wiara i nadzieja - świat sprawiedliwszy i szczęśliwszy. (...)
Złość ogarnia mnie również na widok partyjnych króliczków używanych w kampanii zgodnie z regułami seksistowskiej mass kultury. W PiS wianuszek ślicznotek ma pomóc prezesowi ponownie ukraść księżyc.(...)
Chciałbym mieć więcej posłanek bo - jak pokazują międzynarodowe badania - kobiety idą w politykę, by załatwić konkretne sprawy i wręcz rezygnują, jak się uda.(...) A w nowym Sejmie będzie potrzeba - już przy tworzeniu rządu - rzeczowości, umiaru i rozsądku, zamiast politykierstwa i populistycznych popisów.
Nowy Sejm musi też ulepszyć w Polsce system opieki nad dziećmi i ludźmi starymi i zmodyfikować prawo pracy tak, żeby kobiety mogły godzić ambicje zawodowe z macierzyństwem - inaczej Polska będzie się nadal starzeć.(...)
Zakładam, że posłanki - niezależnie od politycznych barw - stworzą lobbing wrażliwości, który przesunie nasze zainteresowania ze stadionów, czołgów i historycznych rozrachunków na żłobki, kulturę i życie Polaków tu i teraz. (...)
Badania prof. Małgorzaty Fuszary pokazały, ze w radach gmin, gdzie przewagę mają kobiety, słabsze są układy klientelistyczne i mniej spraw załatwia się pod stołem. To nie zasługa kobiecej uczciwości, tylko socjologiczna prawidłowość - kobiety jako nowi gracze osłabiają stare układy. (...)
Szukanie kobiet na liście ulubionej czy choćby najmniej nielubianej partii może dostarczyć brakującej kropelki motywacji, by mimo wszystko iść na wybory."

Mam nadzieję, że odwiedzający wybaczą mi te zapuszczenie się w rejony polityki. Cytowane fragmenty pochodzą z piątkowej Gazety Wyborczej.

Wczoraj zainspirowana kursem zrobiłam zakładkę, taką trochę nietypową.
Co myślicie?

sobota, 8 października 2011

Życie jako takie

Na początek zaległa karteczka:

Muszę popracować nad robieniem lepszych zdjęć! Koniecznie! Najczęściej pstrykam fotki rano, między śniadaniem swoim i Jasia. Czasami bywa "nerwowo", więc muszę wymyślić inną porę dnia i robić to na spokojnie. Zamysł świetny, zobaczymy czy się uda?!

Janek męczy się okropnie, bo wychodzące zęby dają mu się "w kość". Ma już komplet jedynek, a trzy dwójki wyszły praktycznie jednocześnie. Tzn. ciągle mu się wyrzynają. Są dni, że ciągle marudzi, płacze, w nocy tak samo. Wiem, że to nie będzie trwało wiecznie, tylko jest mi go zwyczajnie w świecie żal...

Kot ostatnio więcej przychodzi do mnie i domaga się głaskania, w nocy bezceremonialnie gramoli na kołdrę. Odkąd Jasiek zaczął pełzać, to kot ma "przerąbane", że tak się wyrażę. Nie może w spokoju zjeść, napić się, spanie tylko na podwyższeniu. To też pewnie nie za długo, bo dziecię zaczyna się powoli podciągać, np. na kanapę. Oj będzie się działo!

Skończyłam czytać Całą prawdę o planecie Ksi Janusza A. Zajdla (o autorze wspomniałam tu). Powieść fantastycznonaukowa opisuje dzieje pewnej koloni planetarnej, na której wylądowali ochotnicy z Ziemi. Część załogi obejmuje władzę i ustanawia społeczeństwo oligarchiczne. 
Powieść porusza takie tematy jak terroryzm,czy manipulacje władzy. Podobnie jak inne utwory Zajdla  zawiera liczne odwołania do sytuacji PRL. Czyta się gładko, tematyka interesująca i niestety nadal aktualna.

A na koniec pochwalę się, że otrzymałam paczkę od Czekoczyny. Oprócz świetnej zakładki, była niespodzianka. Ha ha... Wszystko się przyda, wykorzystam na pewno! Dziękuję:)

czwartek, 6 października 2011

Idą święta?!

Wśród scrapujących zaczyna się powoli sezon świąteczny. Tu możecie wygrać co nie co...

Jestem, już jestem

Oj dawno mnie nie było. Ciągle wędrowaliśmy, aż w końcu powiedzieliśmy STOP. Postanowiliśmy nie opuszczać Poznania chociaż przez najbliższy miesiąc, bo ile można się pakować i "robić" kilometrów?! Rodzina poinformowana, czas na rewizyty...
Za oknem jesień, liście spadają, dni są coraz krótsze, zrobiło się chłodno. Nie znoszę tego przejścia pór roku, im mniej światła tym bardziej jestem senna. Mąż dostał zadanie uzupełnić wszystkie żarówki w mieszkaniu, hi hi.
Bardziej mi się chce teraz czytać i robić karteczki. Ostatnio zrobiłam trzy, dziś pierwsza na rozruch:




To taka karteczka z okienkiem. Pomysł jest ze strony Wycinanki, chociaż kurs widziałam jakiś już czas temu, więc nie wiem czy dokładnie zrobiłam tak jak kazano. Mąż uważa, że już wydziwiam... 
Słówko o kwiatkach: pochodzą ze sklepu (UWAGA: reklama!) JUCCA. Zrobiliśmy sobie wycieczkę pod Poznań, do Tarnowa Podgórnego. Ilość produktów oszałamia. Zwyczajnie w świecie MUSIAŁAM coś kupić, wybrałam trochę sztucznych kwiatków, ażurowe motylki. Oczywiście do robienie kartek. Uff... A ile tam roślin? Widziałam szaleństwo w oczach mojej mamy!