Wiele scen jest odrobinę przesłodzonych, przerysowanych, ale taką konwencję reżyser wybrał. Sceny seksu zrobione ze smakiem, ale nie ma pornografii. Odniosłam wrażenie, że seks to pretekst, żeby powiedzieć coś więcej o związkach. Wielkiej prawdy nie odkryto, ale ogląda się przyjemnie.
Aktorzy śliczni, dialogi iskrzą humorem, pięknie sfotografowany Nowy Jork i Los Angeles. Tak, dla tych widoków warto poświęcić trochę czasu.
Film wykonany jest solidnie i sprawdza się jako współczesna komedia romantyczna. Można się pośmiać, pooglądać młodych, przebojowych, zdolnych w pięknej scenerii. Czegóż chcieć więcej w zimowo-wiosenny wieczór? Chyba tylko szklaneczki czegoś mocniejszego w towarzystwie własnego Justina...
***
Wena wróciła, powstają kolejne kartki wielkanocne. Dziękuję za odwiedziny.
Udanej niedzieli.