Na blogu Anny Muchy (hehe, jakoś przypadkiem tam trafiłam?!!) dowiedziałam się, że musi jeszcze w ciąży na zapas oglądać filmy w kinie, chodzić do knajp, uprawiać dużo seksu, spotykać się ze znajomymi, itd., bo po urodzeniu to DŁUGO nie będzie mogła sobie pozwolić na przyjemności. Dziecko "zabiera" wolność i swobodę. No, rozumiecie, totalne więzienie!!!
Jak to czytałam, oczywiście komentarze, to trochę mnie zmroziło. Po pierwsze, nie czuję się, żebym będąc z dzieckiem była w więzieniu. Po drugie, do kina chodzę rzadko, ale jednak! Gdyby mi BARDZO zależało, to pewnie i dałabym radę częściej. Po trzecie, to w ciąży odkryłam swoje hobby, czyli robienie karteczek (póki co, bo już planuję inne rzeczy) i nadal to robię. Po czwarte, nadal czytam książki, prasę, blogi.
Właściwie to mogłabym jeszcze wymieniać, ale wydaje mi się, że wszystko sprowadza się do organizacji czasu i priorytetów. Mam mniej czasu dla siebie, to fakt niepodważalny, ale patrzenie na rozwój dziecka daje taką satysfakcję, że nie myślę o minusach tej sytuacji. A jak Jasiu podrośnie to pojedziemy do tej wymarzonej Barcelony...Prawda, Mężu?
Ależ się rozpisałam, ho ho. Nie będę już przynudzać, lepiej pokażę zaległą karteczkę:
No niestety, światło było słabe, więc nie widać rzeczywistych kolorów. Na choince są namalowane brokatowe bombki, ale na zdjęciach nie ma efektu. Papiery i stempel z Lemonade, tasiemki z pasmanterii.
To by było tyle na dziś.
Miło, że tu zaglądacie i komentujecie. Dobrej nocy!!!
moja wisi na mnie od poniedziałku, ale to przez chorobę...
OdpowiedzUsuńteż czasami tak marudzi, że nie można nic zrobić, a za chwilę dobry humor.
przyszywana