Właściwie nic nie zapowiadało, że dzisiaj będzie taki...hmmm...pechowy dzień. Od kilku dni szykowałam się do pieczenia ciasta ze śliwkami. Nie było ich żadnym pobliskim sklepie, ale w końcu wczoraj udało mi się kupić. Po śniadaniu zadowolona zabrałam się do pracy... Okazało się, że nie mam jajek! No tak, zjedliśmy wszystkie rano... Szybki myk do sklepu na dół i problem zażegnany. Ale, hola, hola - gdzie cukier waniliowy??? Uff...spadł za szafkę...
No i wymieszałam, zagniotłam, aż w końcu włożyłam do piekarnika...Po kilkunastu minutach w mieszkaniu zrobiło się szaro od dymu!!! Co się okazało? Masa wylała się z foremki, bo była za mała!!! Grrr.... Po godzinie mieszkanie było wywietrzone, ale żal ciasta...:(
Dziecko poszło łaskawie spać, więc postanowiłam wyjąć Ecolinę i zrobić sobie tła na zakładki do książek (tak ,wiem, nudna już nimi jestem). Wyjęłam blok, nówka sztuka. Zdjęłam folię i tu ZONK! Każda strona sklejona maksymalnie. Mam JEDNĄ kartkę grubości prawie centymetra!!!! Grrrr....
Odnalazłam jeszcze jakąś jedną kartkę ze starego bloku. Zadowolona - ja - pędzel -farba - kawa... Błogi nastrój. Super, tylko co robi pędzel w kubku z kawą?!?!?! Za miło było...
Czekam.
Czekam.
Czekam.
Dam radę.
Przyjmę kolejnego pecha z godnością. Serio.
Czekając pokażę moją ostatnią pracę zrobioną na wyzwanie Śnieżne Bingo dla Bee Scrap.
Ostatnia linia jest moja :)
Może przyłączycie się do zabawy? Zasady proste, temat wdzięczny i "na czasie".
Zapraszam.
Ps. Znudziło mi się czekanie na pecha, czas działać. Udanego popołudnia!