niedziela, 18 września 2011

Takie tam obserwacje

Ostatnio trafiłam na artykuł, w którym było opisane jak to się dzieje, że rodzi się coraz więcej Niemców. Okazuje się, że jest to efekt wprowadzonych w 2006 roku zmian w polityce prorodzinnej. Kanclerz Angela Merkel i ówczesna minister do sp. rodziny ogłosiły stworzenie ponad pół miliona miejsc w żłobkach kosztem 3 mld(!) euro. Dodatkowo matkom, które zdecydowały się po urodzeniu dziecka pójść na urlop wychowawczy, państwo wypłaca becikowe przez rok (!!!) w wysokości 65%pensji. Jeśli po roku przez dwa miesiące dzieckiem zajmuje się ojciec, to przedłuża się o ten czas wypłacanie świadczenia.
Czyż to nie brzmi zachęcająco? Niestety muszę zauważyć, że Polski nie stać na taki gest. Rząd przed każdymi wyborami obiecuje różne takie... U nas chyba problemem jest to, że kobiety boją się skorzystać z prawa do urlopu wychowawczego, bo: 1. mogą nie mieć do czego wrócić, 2. ze względów finansowych 3. brak miejsc w żłobkach. Nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni.
Coś mi zgrzyta, gdy słyszę jak politycy namawiają kobiety do rodzenia dzieci. Teraz jest też trend, żeby kobiety wracały do pracy zaraz po macierzyńskim, bo w ten sposób poprawią swoją sytuację na rynku pracy. Tylko właściwie po co mamy rodzić, skoro same nie możemy wychowywać? To mit, że da się pogodzić pracę i zajmowanie się domem i dzieckiem nic nie tracąc. Bzdura! Nie wierzę w sielskie obrazki mamusi wracającej po 8 godzinach z pracy (oby tylko), ogarniającej obowiązki domowe, robiącej obiad, a w międzyczasie zajmującej się dzieckiem po żłobku. A wszystko z uśmiechem i mega cierpliwością, wymyślając kreatywne zabawy i gry. Obserwując jak pociecha rośnie i rozwija się. Ja nikogo nie chcę osądzać, czasami życie nas zmusza do podejmowania pewnych decyzji, ale czuję, że coś tu jest nie w porządku.
Trochę się rozpisałam, ale to tylko dlatego, że jest mi ten temat bliski. Mam nadzieję, że nikt nie poczuje urażony. Może ktoś ma na ten temat jakieś uwagi?
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających.

3 komentarze:

  1. no masz rację... ja wracam tak po 7 godzinach, i ogarniam dom, robię obiad, nawet lekcje ze starszą, na razie się uśmiecham i wymyślam zabawy dla bobasa,bo moje dziecko nie jest winne, że kasy brak:(
    źle mi z tym i smutno...
    pozdrawia serdecznie
    Przyszywana

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja przeżywam właśnie rozdarcie pomiędzy być z dzieckiem a wrócić do pracy :( Mój synek ma już prawie 2 latka to był cudowny czas z Nim w domu ale niestety bez pieniędzy co ja Mu mogę zaoferować... a potrzeby coraz większe. I czas myslec o powrocie do pracy. Ale jak skoro pracy brak, miejsc w przedszkolu nie ma a Niania woła po 10 zł/h (dziennie ok 9-10h x 21 dni= masakra)
    Jestem powoli załamana ...

    OdpowiedzUsuń
  3. a mi miała pomagac kochana tesciowa na nia jednak liczyc nie moge bo nie potrafi dac rady sobie z rocznym dzieckiem nadaje sie tylko dla dzieci ktore ogladaja mini mini. kurwa...chce do pracy chyba musze jeszcze 2 lata posiedziec w domu
    w.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz mi komentarz :)