piątek, 17 grudnia 2010

Książki 2010...

Wszystkie prezenty zakupione, zapakowane, przekazane, bądź też wysłane! Uff...
Chciałabym się odnieść do wszelkich list publikowanych w sieci, typu: 100 książek, które trzeba przeczytać, albo 100 filmów które warto zobaczyć. Problem z tego typu specyfikacjami jest tego typu, że trudno znaleźć jakieś obiektywne kryterium. Bo co ma być wyznacznikiem? Często brane są pod uwagę nagrody, które dzieło lub twórca otrzymał. Wszystko ok, ale sporo tych "arcydzieł" jest nudna jak flaki z olejem, tematyka dawno nieaktualna, a jeśli mowa o filmie to technicznie dawno w polu. 
Każdy z nas zwraca na coś innego uwagę w filmach, czy książkach, każdy z nas miał sytuację, że polecono mu coś do przeczytania lub obejrzenia i był rozczarowany. Owszem można uznać, że istnieje zbiór dzieł, które są klasyką i nigdy, ale to NIGDY się nie zestarzeją. Wątpię jedynie, czy jest ich aż 100!
Pokuszę się o zrobienie rachunku sumienia, jeśli chodzi o książki i filmy Anno Domini 2010. 
Sporo ich "połknęłam" z racji tego, że przez 2 miesiące musiałam leżeć z uwagi na zagrożoną ciążę. Był maj, czerwiec i straszne upały. Miałam rozłożony leżak na balkonie, na stoliku zimną wodę i codziennie świeże owoce dostarczane z pobliskiego warzywniaka przez kochanego męża. W takiej atmosferze cudownie czytało się cykl Marleny de Blasi, który teraz można kupić w pakiecie w Empiku. To historia jej życia, ale ponieważ jest kucharką, to nie brakuje przepisów kulinarnych. I to nie byle jakich, bo z kuchni włoskiej. Mniam... Ostrzegam tylko, że czytając będziecie cały czas głodni, ślinka cieknie okropnie :)
Chyba każdy z nas marzy, aby gdzieś pojechać i przeżyć przygodę. Nie zawsze jest to możliwe z różnych powodów, więc polecam książki podróżnicze. Wciągnęliśmy się z Mężem w opowieści pana Wojtka Cejrowskiego. To kontrowersyjna postać, ale genialnie opisuje swoje perypetie podróżnicze. Z łatwością przybliża daleki świat, tak kolorowy, egzotyczny, ale również niebezpieczny. Nie wiem, która z książek była najciekawsza, każda sprawiła, że zapominałam o "bożym świecie". (Gringo wśród dzikich plemion, Rio Anaconda).
Tych przeczytanych książek był DUŻO więcej, może wspomnę innym razem.
Dziś prosty przepis na szybką słodką przekąskę.

 CIASTECZKA FRANCUSKIE

Potrzebne:
  • gotowe ciasto francuskie
  • nadzienie: np. kostki czekolady, Nutella, mus owocowy, itd
  • jajko
Wykonanie:
Ciasto francuskie odmrażam i kroję na trójkąty. Nakładam to co lubię, mam w danej chwili w domu, najczęściej kawałki mlecznej czekolady, albo mus jabłkowy Babci Danuty. Zwijam jakoś tam, nigdy nie wychodzą mi ładne rogaliki, smaruję roztrzepanym żółtkiem jajka i wkładam do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na jakieś 15-20 minut. Gotowe!

To porcja, którą sama zjadłam...
Szybkie, proste i smaczne pod warunkiem, że ktoś lubi ciasto francuskie;D

1 komentarz:

  1. Gdyby wszystkim podobalo sie to samo to swiat bylby nudny ;) Ja rowniez z wielka przyjemnoscia "polknelam" ksiazki W.Cejrowskiego i czekam na wiecej (mam nadzieje).

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz mi komentarz :)