Na początek o filmie Goodbye Bafana, który obejrzeliśmy z Mężem ostatnio. Opis według dystrybutora:
Bohaterem filmu jest biały rasista, strażnik więzienny jednego z zakładów karnych w Republice Południowej Afryki w czasach przed zniesieniem apartheidu. Jego bezkrytyczne poglądy zostały zmienione przez czarnoskórego więźnia, którego pilnował przez dwadzieścia lat. Tym więźniem był Nelson Mandela.
Trudno mi ocenić jak wygląda ten film od strony historycznej, ale chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby chociaż nazwiska Mandela!? Nie umiem też określić na ile jest to rzetelna biografia, ale wiem z całą pewnością, że świetnie się ten film oglądało. Bez zbędnych udziwnień, spokojne, stonowane aktorstwo, delikatna, nie natrętna muzyka. Doskonały Joseph Fiennes jako strażnik James Gregory i Diane Kruger jako jego żona Gloria.
Wszystkim gorąco polecam ten film, mimo nie najlepszych recenzji w internecie.
Wczoraj wieczorkiem w końcu usiadłam i zrobiłam karteczkę. Tak, tak. Jedną. Jak dla mnie za dużo wycinania, przycinania, a za mało ozdabiania. He he.. Kurs znalazłam tu. To nie będzie moja ulubiona forma, ale lubię uczyć się nowych rzeczy. A oto efekt:
przód |
tył |
Wykorzystałam papiery i stemple z napisami z Lemonade, stempelki od siostry (dzięki, chociaż to właściwie mojego chrześniaka!!!), motylki z pianki kupionej w Empiku, a dziurkacz z Biedronki. Tusz też z Empiku.
Skończyłam czytać drugą część trylogii, o której pisałam tutaj. "Nowicjuszka" średnio mi się podobała. Oczywiście przeczytałam szybko (na ile to możliwe przy małym dziecku), bo byłam zwyczajnie w świecie ciekawa co dalej. Trochę się rozczarowałam. Odnoszę wrażenie, że to część napisana jako wstęp do kolejnej części. O ile pierwszy tom to było przedstawienie świata, bohaterów, akcji, to ten drugi według mnie niewiele wniósł nowego. Kilka wątków i postaci wydaje się zbędnych, ale może to złudzenie? Przeczytałam ostatnio kilka kryminałów i thrillerów, gdzie liczy się każdy szczegół, więc może stąd ten osąd?
Przede mną część ostatnia "Wielki Mistrz" i liczę, że "powali mnie na kolana". Tak czy inaczej jestem pod wrażeniem pisarstwa Pani Trudi Canavan. Myślę, że będę obserwować i czytać jej książki.