Nie wiem jak Wy, ale ja po ostatnich zimowych miesiącach czuję się lekko NIE W FORMIE. To, że ostatnie cztery tygodnie praktycznie cały czas byłam chora to już przysłowiowy gwóźdź do trumny! Nie będę tutaj nikogo okłamywać - fit to ja nigdy nie byłam. To oczywiście nie jest powód do dumy, ale chcę być szczera.
Nigdy nie miałam zwolnienia z WF-u, chociaż nie był to mój ulubiony przedmiot i jak nadarzyła się okazja to unikałam... Sytuacja uległa trochę zmianie, gdy w liceum trafiłam na wuefistkę, która tłumaczyła nam, że TERAZ mamy te zajęcia ZA DARMO, a jak będziemy już dorosłe, to będziemy PŁACIĆ DUŻO, żeby pofikać. Wtedy zaczęłam się przykładać do ćwiczeń, ale poza tym to tylko rowerem jeździłam. W wakacje. ;)
Miałam zrywy fitnessowe. Przez kilka miesięcy chodziłam na aerobik w wodzie. Brrr...
Krótko przed tym jak zaszłam w pierwszą ciążę, to zaczęłam chodzić na aerobic na salę gimnastyczną na swoim osiedlu. Wtedy właśnie kupiłam swoją pierwszą matę, buty i ciężarki (ze zdjęcia głównego).
Potem jeszcze raz zaczęłam tam chodzić, ale znowu była zagrożona ciąża i koniec fitnessu!
Długo, długo nic, aż zaczęłam biegać! To może trochę dużo powiedziane, bo to raczej był truchcik niż bieg, ale świetnie mi to robiło. Zmęczenie fizyczne i tzw. luz w głowie. Przy dwójce dzieci, z którymi byłam non stop, to takie wyjście z domu to był powiew wolności!
Jak można było się spodziewać to zaraz po biegu mikołajkowym przestałam biegać. Nikt mnie nie wyciągnie przy minusowej temperaturze i po ciemku z domu. Oj, nie! :)
Prawda jest taka, że jestem leniwa i muszę NAPRAWDĘ chcieć coś zrobić. Miałam karnet na siłownie, pochodziłam na ZUMBĘ kilka razy i też przestałam. Wymówki się znajdą zawsze, prawda?
Uświadomiłam sobie ostatnio, że trochę jednak brakuje mi tego sportowego zmęczenia, a do tego zaraz zacznie się wiosna, potem lato, więc uznałam, że to dobry moment, aby się poruszać.
Zaczynam powoli, aby się nie zniechęcić. Na pierwszy ogień - to co lubię od zawsze: TANIEC. Nie jakiś profesjonalny, raczej energiczne wygibasy z elementami, które znam z zorganizowanych zajęć.
Ułożyłam 30 minutową listę utworów, przy których zawsze chce mi się pląsać. Myślicie, że to nic nie da? Otóż nie. Po 15 minutach byłam cała mokra, ale równocześnie miałam "banana" na twarzy. Dzień po - obolałe mięśnie...
Zamierzam robić sobie takie sesje co drugi dzień, a w kwietniu zacząć biegać. Plan jest, zobaczymy jak wyjdzie.
AKCJA: Tanecznym krokiem do lata!
Piszę o tych moich postanowieniach, bo liczę, że będziecie mnie motywować, a może ktoś się przyłączy? Na swoich zasadach, robiąc to co lubi, w czym się dobrze czuje. Co Wy na to?
Czego będziemy potrzebować do AKCJI: TANECZNYM KROKIEM DO LATA?
- sportowe buty (zdjęcie główne to żart oczywiście - szpilki zostawiamy na imprezy)
- wygodne ciuchy (nie za dużo, bo szybko będziecie zgrzane)
- dużo wody
- listę przebojów ;)
- przydają się ciężarki (ja mam 1 kg, możecie wykorzystać małe butelki z wodą!)
- mata do ćwiczeń.
ZACZYNAMY!
Ubieramy się, szykujemy wodę do popijania, włączamy muzykę.
Te z Was, które chodziły na jakieś zajęcia fitness szybko przypomną sobie różne kroki i układy. Pozostałe muszą improwizować. Dla mnie to jest okazja to rozruszania mięśni, więc traktuję to jako zabawę. Wyskoki, przysiady, wygibasy, ruszanie biodrami, potrząsanie - bez ograniczeń. Najważniejsze to dać z siebie wszystko.
Pewnie jak ktoś nie lubi tańczyć, to coś takiego go szybko zniechęci. Taka forma ćwiczeń wymaga jednak trochę inwencji i luzu. Ja już zapomniałam jak wielką frajdę mam z tańczenia i tego specyficznego ruchu. Bardzo fajnie się bawiłam na zajęciach ZUMBY, stąd ten pomysł.
Jeśli macie taką opcję, to włączcie wizję na tv. Można łatwo wtedy podpatrzyć układy i specyficzne ruchy, jak np. u Pharella.
O czym należy pamiętać?
- Na każdych zajęciach fitness uczulają na odpowiednią postawę, więc bawcie się, ale z głową!
- Jeśli czujecie, że "serce Wam zaraz wyskoczy", to przejdzie do marszu ( słowa dziewczyny z zumby).
- Nie jestem żadnym trenerem, więc nie zobaczycie tu moich układów.
- Pamiętajcie, ze proponuję ruch poprzez taniec. To ma być FUN!
- Na YOUTUBE czeka na Was Piątkowa lista przebojów - zapraszam. Jeśli nie pasują Wam utwory z mojej listy, to stwórzcie własną. Zróbcie to jednak wcześniej, żebyście nie musieli robić przerw. Niech to będzie MOCNE 30 minut ruchu.
- Na koniec: po szaleństwie porozciągajcie się kilka minut, a potem zjedzcie coś lekko pożywnego.
Jak Wam się podoba moja akcja: tanecznym krokiem do lata? Jeśli ktoś ma ochotę dołączyć to zapraszam. Będę też wdzięczna za propozycje utworów, które według Was nadają się do mojej listy. Nie lubię nudy, więc chcę ją często aktualizować.
Przy kolejnej okazji opowiem Wam o mojej aplikacji na telefon, która pozwala mi kontrolować kalorie, proporcje białka, tłuszczy i węglowodanów. Wiosna się zbliża, więc kilka koleżanek zaczęło się dopytywać co i jak. Opiszę na swoim przykładzie, bo kiedyś się sprawdziło. Nie taki diabeł straszny jak go malują, czyli liczenie kalorii może się udać!
Dziękuję wszystkim, którzy dotarli do końca tego długiego wpisu (przynajmniej jeśli się porówna z wcześniejszymi ).
Pozdrawiam serdecznie!
Ps. Zajrzyjcie do Pawła Opydo, który skarży się na skaczącą sąsiadkę. To nie o mnie, ale liczcie się z konsekwencjami dzikiego tańca, jeśli mieszkacie w bloku! ;)
Pa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz mi komentarz :)