Jest to to film biograficzny, więc myślę, że nie każdemu się spodoba. Jest to w pewien sposób jednak historia uniwersalna, po wielu latach także aktualna. Mamy tu opowieść o kobiecie, która pokonała barierę płci i pochodzenia; miała własne zdanie, silne zasady i nie uznawała kompromisów. W XIX wieku kobiety nadal spotykają się z wieloma uprzedzeniami, nadal to mężczyźni w głównej mierze decydują o losach kraju, świata...
Obraz ten dodaje otuchy i wiary, że mimo wielu przeciwności, można osiągnąć coś o czym się marzy, że trud i wysiłek popłaca, przyniesie w końcu sukces. Jednocześnie nie jest to idylla, w drodze na szczyt są też ofiary, odbywa się to kosztem czegoś lub kogoś…
Produkcja w reż. Phyllidy Lloyd, to przede wszystkim film Meryl Streep, to ona bryluje na ekranie. Pozostałe postacie są tylko po to, by podkreślić jej rolę, jej talent i kunszt. Aktorka zachwyca w każdej scenie. Gesty, spojrzenia, modulacja głosu są świetnie dopracowane. Mistrzostwo!
Warto obejrzeć jeśli nie dla samej historii, to dla tej genialnej aktorki.
***
Dziękuję za pozostawione komentarze.
Staram się do Was także zaglądać, ale ostatnio trochę mi ciężko.
Byle do wiosny!
Udanego dnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz mi komentarz :)