Są tematy, które mnie nużą. Nie chodzi nawet o to, że się nie znam. Zwyczajnie w świecie mnie nie interesują. Jednym z nich jest pieniądz, a dokładnie inwestowanie, giełda itd. Wychodzę z założenia, że to nie mój świat. Dlatego sama się sobie dziwię, że obejrzałam do końca film Oliviera Stone’a Wall Street: Pieniądz nie śpi.
Po pierwsze zaczęłam ze względu na pamięć o pierwszej części, genialnej według mnie. Po drugie chciałam znów zobaczyć „w akcji” Michaela Douglasa, którego bardzo cenię jako aktora świetnego w rolach komediowych, jak i dramatach. Po trzecie film wybrał mąż, którego interesują te tematy.
Tutaj znajdziecie więcej informacji o tym filmie.
Wrażenia z seansu? Cóż, trochę się nudziłam. Scenariusz prosty, dialogi momentami tylko wciągające, montaż dynamiczny, więc czasami zapominałam, że jest późna pora i powinnam kłaść się spać. Generalnie film to popis Michaela Douglasa, a partnerujący mu młodzi aktorzy Shia LaBeouf i Carey Mulligan myślę, że mogli sporo się nauczyć. W filmie gra też Jose Bralin, więc to też jest jakiś argument, żeby ten film zobaczyć. Mnie słuchanie o kryzysie, giełdzie, akcjach itd. nie interesuje…Polecam tylko fanom aktorów, maniakom giełdowym, pozostali się wynudzą jak przysłowiowe mopsy.
Udanej niedzieli!
Dziękuję za zapisanie się na Candy :)
OdpowiedzUsuńŻyczę szczęścia :)
Pozdrawiam serdecznie.