Wczoraj obejrzałam film Ondine.
Właściwie to skusiłam się ze względu na "naszą" Alicję Bachledę i szum medialny jaki wywołała romansując z odtwórcą głównej roli. Domyślam się, że film miał dużą oglądalność właśnie z tego powodu, ludzie zapewne szukali tej "chemii", która połączyła tych dwojga prywatnie. Niestety ja nie rozumiem szału na Colina Farrella, ale to kwestia gustu, a jak wiadomo "de gustibus non est disputandum" (nauka łaciny w liceum nie poszła w las, hehe). Sama historia to banał, jakich wiele, jedyne co w filmie mi się podobało, to zdjęcia Christophera Doyle'a.
Film pokazuje krajobrazy irlandzkie, wprowadza nastrój z pogranicza snu, Alicja oczywiście śliczna, Colin rozsiewa mroczny urok. Dla zagorzałych fanów (FANEK). Koniec.
Na koniec karteczka z okazji narodzin synka sąsiadki z dzieciństwa.
piekna karteczk a jak sie klaudai urodziła to ani jednej nie dostałam
OdpowiedzUsuńJa to jeszcze wtedy nie robiłam kartek. Właściwie to nie wiedziałam, że istnieją takie z okazji narodzin...
OdpowiedzUsuńpiękna! jesteś niesamowita!!
OdpowiedzUsuńznów spapuguję Twój pomysł, bo za kilkanascie dni będę takie dwie potrzebowała:))
Ula, a ten brzeg to kupujesz takie gotowe, czy masz takie nożyczki?
Ja to jestem zauroczona Colinem...
OdpowiedzUsuń...ale zawsze podobali mi sie niegrzeczni chlopcy ;) "Ondine" nie ogladalam,jakos mnie nie ciagnie.