Źródło |
Od ponad tygodnia Jasiu ma kaszel i katar, nie chodzi więc do przedszkola. Muszę mu trzy razy dziennie podawać lekarstwa w syropie i tutaj dochodzi do scen rodem z maty zapaśniczej.
Wiem, że istnieją dzieci spokojnie połykające kolejne dawki syropów, bądź pozwalające sobie czyścić nos FRIDĄ. Niestety nie mam przyjemności posiadać takiego osobnika w domu. U nas jest krzyk i potok łez, wszystko trwa kilka minut, ale daje ostro w kość.
Oczywiście nie ma mowy, żeby Jasiowi dać syrop w miarce dołączonej do opakowania lekarstwa. Wszystko "pakuję" do strzykawki i w ten sposób podaję do buzi... Maskara, niech to się już skończy i Jasiu pójdzie do przedszkola! Potrzebuję oddać się swojemu głodowi, czyli papierom, nożyczkom i klejeniu.
Pozdrawiam :)
moje to lekomanki,zjedzą wszystko ale fridy nienawidzą.
OdpowiedzUsuńNasz córa łyka lekarstwa jak by to były soczki...Usmiecha się już na widok łyżeczki...Za to odciągnąć jej smarki np. fridą to jest płacz, lament, obraza majestatu...masakra
OdpowiedzUsuńWspółczuję i nas podobne zapasy przy zakraplaniu oczu :/
OdpowiedzUsuń