Pięćdziesiąt twarzy Greya to harlequin z "momentami", a właściwie to seks jest na każdej chyba stronie. Opisy DOKŁADNIE opisują co bohaterowie robią, a wierzcie mi, że nie jest to waniliowy seks (czyli taki rodzaj seksu, który kobiety uwielbiają, a facetom wydaje się nudny. Dużo romantyzmu, czułości, świec, koronek i czułych słówek. Żadnych pejczy i futerkowych kajdanek).
Fabuła tak schematyczna i opisy tak infantylne, że przez 1/3 książki miałam wrażenie obciachu. Naprawdę. Potem jednak wciągnęłam się i jakoś poszło. Wiem dlaczego kobiety na całym świecie kupują i czytają z zapartym tchem tę książkę. Nie chodzi o seks! Najważniejsza jest otoczka, cała bajka o jakiej marzy każda nastoletnia dziewczyna. Kobiety w większości są romantyczkami, a w książce główny bohater, pan Grey to dżentelmen, a do tego bardzo bogaty. Taki odpowiednik średniowiecznego rycerza...Pojawia się i obsypuje drogimi prezentami, a do tego wprowadza młodą dziewczynę, dziewicę w świat seksu. No i robi to BARDZO umiejętnie.
Książka jest idealna na długie wieczory, bardzo łatwo się czyta, nie wymaga większych nakładów uwagi i skupienia. Nic więcej dobrego nie da się o niej napisać.
***
Czy Wy też już zauważyliście przygotowania do świąt?!?! Po kolei wszystkie sklepy robią wystawy, a na półkach pojawiają się ozdoby świąteczne...I mikołaje czekoladowe!
Dziękuję za odwiedziny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz mi komentarz :)